niedziela, 18 maja 2014

Rozdział XIV

      Dedykacja, jak zwykle dla Asikeo, mudżyńskiego elfa, który jje waniliowy budyń, wymyśla teksty o pielgrzymach i nosi szpilki na rzepy i ma płyn o zapachu górskim :D Też Cię kocham <3

      Szłam za Darrenem wzdłuż chodnika, biegnącego od dworca do końca miasteczka. Mięliśmy iść piechotą, więc miałam jeszcze kilkanaście minut, żeby pomyśleć nad rozmową z rodzicami. Nie wiedziałam, jak zareagują na moją opowieść, na pewno będą wściekli i zawiedzeni, ale chyba się ucieszą. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja się cieszę, teraz, gdy znam już prawdę, nawet trochę mi ich szkoda, tak wiele przeszli, a ja nic nie wiedziałam, nie mogłam nic zrobić. Chociaż, nawet jakbym wiedziała, to nie byłabym zbyt przydatna. Musimy porozmawiać, na spokojnie, muszę poznać ich wersję tej historii. Darren twierdził, że nie mógł mi wszystkiego powiedzieć, ciekawiło mnie więc, co jeszcze przede mną ukrywali. Może mam siostrę bliźniaczkę czy jak. Mogłam się teraz spodziewać wszystkiego.

      - Przestań tak mruczeć - powiedział w pewnym momencie Darren - Co się dzieje?
      - Denerwuję się. Cokolwiek bym nie powiedziała, nic nie usprawiedliwi mojego zachowania. Doszłam właśnie do wniosku, że uciekając z domu postąpiłam bardzo lekkomyślnie, nieodpowiedzialnie i pod wpływem emocji.
      - Powiedz po prostu prawdę, niezależnie od tego, czy byłaby zła, czy dobra. Poza tym, masz jeszcze mnie. Pomogę ci, jak Danielle i James zobaczą, że jestem z tobą, od razu zrozumieją, że wiesz i nie będą na ciebie źli, że uciekłaś. To też ludzie, zrozumieją, że musiałaś przemyśleć kilka spraw i potrzebowałaś spokoju. Pamiętaj, najważniejsza jest prawda.
      - Tak, powiem, co myślę i będzie dobrze.
      Dalej szliśmy w milczeniu. Nasz dom stał niedaleko miasta, ale i tak bolały mnie nogi. Nie przypuszczałam, że będę taka zmęczona. Dopiero teraz, gdy stałam przed dworem, zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęsknię za moim łóżkiem, pokojem, książkami, za moim ulubionym miejscem do czytania, za rodzicami, nie wyobrażałam sobie teraz, że mogłam się zdecydować na życie bez tego.
      Koło domu nie było nic słychać, nie wiedziałam, czy rodzice są w domu, czy nie. Przeszłam ostrożnie przez ogródek, prowadząc za sobą Darrena, niosącego mój bagaż. Drzwi frontowe nie były zamknięte na klucz, więc rodzice byli w domu. Raz się żyje, pomyślałam i weszłam, przepuszczając Darrena. Powiedziałam, że może zostawić torbę i walizkę gdziekolwiek. Nie było to teraz ważne. Zdjęłam po cichu buty i skierowałam się do kuchni. Drzwi były lekko uchylone i zobaczyłam mamę, robiącą naleśniki i tatę. Siedział przy oknie i czytał gazetę. Jak normalnie, zwykłe istoty. Patrząc na nich nie mogłam uwierzyć, że są królewską rodziną. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Zrobiłam krok do przodu i się zatrzymałam. Pierwsza dostrzegła mnie mama. Gdy zrozumiała, że to ja i że wróciłam, ani się obejrzałam i trzymała mnie w ramionach i mocno ściskała. Zaraz po niej dopadł mnie tata. Mama ani śniła mnie puszczać, więc tata przytulił się do nas dwóch, musiało to chyba wyglądać trochę dziwnie.
      - Aucz! Duszę szę!
      - Annabelle, moja Annie - płakała mama - Dlaczego nam to zrobiłaś? Masz pojęcie, co tutaj przeżywaliśmy?
      - Odchodziliśmy od zmysłów, nie wiedząc, gdzie jesteś. Zostawiłaś krótki liścik, ale to nie było dużo, tak bardzo się martwiliśmy. Co się stało? - dołączył tata
      - Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Wiem, że postąpiłam głupio i nieodpowiedzialnie, uciekając, ale zrozumcie, miałam powody.
      - Tak, ale mogłaś powiedzieć, gdzie wyjeżdżasz, zapytać nas, wtedy nie martwilibyśmy się.
      - Ale nie puścilibyście mnie. Byłam wtedy taka wściekła na was za te kłamstwa i tak zawiedziona, że musiałam uciec od tego i pomyśleć.
      - No nic... nie masz nas za co przepraszać. W końcu to my cię okłamywaliśmy, a nie powinniśmy, więc... najważniejsze, że jesteś już w domu i nic ci się nie stało. 
      - Więc mi wybaczacie?
      - Oczywiście, przecież jesteś naszą kochaną córeczką.
      - Mamo, tato, ja... nie wiem, od czego zacząć, chciałam powiedzieć, że...
      Nie zdążyłam dokończyć, bo do kuchni wszedł Darren. Chyba go rozpoznali, bo patrzyli na niego z rozszeżonymi oczami, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. 
      - Aaale...Annie - mama nie wiedziała, co powiedzieć. Pierwszy raz widziałam przerażonego tatę.
      - Dzień dobry - przywitał się grzecznie Darren - Chyba mnie pan poznał, panie James. Jestem Darren Lahey, syn Alastora. Minęło trochę czasu, odkąd pan ostatni raz był w zamku.
      - Da-Darren, to ty, naprawdę... jesteś... taki podobny do ojca, wyrosłeś. 
      - Och, Darren, naprawdę się cieszę, że odprowadziłeś Annabelle. Jesteśmy ci wdzięczni - mama podeszła do chłopaka i go uściskała, tata tylko podał mu rękę.
      - Proszę się nie gniewać, ale opowiedziałem Annie większą część historii waszego życia, przynajmniej tyle, ile wiedziałem. Starałem się pomóc, nie wiem, czy zrobiłem dobrze...
      - Ależ nie gniewamy się, przestań, Ann musiała się dowiedzieć, poza tym my też chcemy jej coś wyjawić. Nikt więcej nie miał o tym pojęcia, nawet moi najbliżsi przyjaciele - powiedział tata
      - O czym jeszcze nie wiem? - mogłam się spodziewać już wszystkiego.
      - Annabelle, może być to dla ciebie duży szok, nie wiedzieliśmy, jak byś to przyjęła, więc... nie wiem, od czego zacząć... nie chcieliśmy, żebyście...żebyś miała gorszy los, ale... ona, ona nie jest do tego stworzona, to twoje przeznaczenie, proszę, nie denerwuj się...Annie, masz siostrę.
      - Co?!?!?!?!?!?!Siostrę, ale jakim cudem...
      - I jeszcze coś, ona jest twoją przyrodnią siostrą. To nie ja jestem jej biologiczną matką...
      - Annabelle to było tuż przed ślubem, jeszcze podróżowałem, nie chciałem mieszać się w jakieś związki na stałe. Spotkałem ją w jakiejś restauracji, było miło, poza tym byłem pijany, nie miej żalu, że ci nie powiedzieliśmy... 
      - Czekaj, muszę to spokojnie przemyśleć. Mam siostrę?!?! - spojrzałam na Darren, którego oczy prawie wyszły z orbit. Widać o niczym nie wiedział.
      - Tak. Ale... - mama znów nie wiedziała, co powiedzieć - Teraz się naprawdę wściekniesz, ale.. to nie moja wina... tak już  się stało... twoją siostrą jest...Melanie.
      - Że co?!?!?!? Jakim cudem ta wredna, blondi suka może myć moją siostrą. Jak?!?! Dlaczego mi to robicie...to jakiś zły sen, zaraz się obudzę i wszystko będzie po staremu - uszczypnęłam się w ramię - A jednak to nie sen. Ale...jak?!?Przecież nawet nie jesteśmy do siebie podobne.
        - Wiem, ale, cóż, takie są fakty, przeszłości nie da się zmienić i niech tak zostanie. Nie musisz przecież od razu uważać ją za siostrę, po prostu... może...
        - Jak ta szmata może być moją siostrą?! - nadal nie otrząsnęłam się z szoku. Nagle otworzyłam oczy jeszcze szerzej - Fuuj, jeśli ona jest moją siostrą, to znaczy, że ty i jej matka, bleeeee!!
        Kochanie, spokojnie - tata złapał mnie z ramię. Wszystko ci wyjaśnię, po kolei.
        - Nie, najpierw idę do Melanie. Potem sobie duuuużo porozmawiamy, ale chcę znać jej wersję.
        - Ale Annabelle...
        - Idę!!!
        Wybiegłam z domu, jakby mnie ktoś gonił. Dlaczego?!?Boże dlaczego?! Dlaczego moją siostrą nie mogłaby być...no nie wiem, Sami? Nie miałabym nic przeciwko. Nawet bym się cieszyła. Ale Melanie? 
        Gdy byłam około pół kilometra od domu, dogonił mnie Darren.
        - Annie, zaczekaj, nie gnaj tak. Melanie nie ucieknie.
        - Wiedziałeś o tym?
        - Nie miałem pojęcia, naprawdę. Nie wiedziałem nawet, czy to jest możliwe, żeby... twój ojciec no wiesz... był... z kimś, poza twoją matką.
        - Ja też jestem tym zniesmaczona. Myślałam, że większość historii mam za sobą, a tu proszę. Cieszę się, że są ze mną szczerzy, ale dlaczego teraz. Taka chwila szczerości, czy jak?
        - Nie mam pojęcia.
        - Chodźmy, muszę jej wygarnąć...
        - Annabelle - Darren złapał mnie za łokieć - Masz nie robić nic głupiego.
        - Dobra, powiem jej tylko, co o niej myślę w wulgarny sposób!
        - Ach... co ja mam z tobą zrobić. Musze cię pilnować, ale nie dajesz mi wyboru. Musisz trochę ochłonąć - złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię, tak, że wisiałam głową w dół.
        - Natychmiast mnie postaw!! Rozumiesz?! Muszę z nią pogadać!
        - Ale nie teraz! Teraz idziesz do domu, do łóżka, i idziesz spać, zrozumiano?
        Założyłam ręce na biodrach i puszyłam się aż doniósł mnie do domu i postawił przed drzwiami do pokoju. Mama i tata tylko się śmiali.
        - Darren ma rację! Ochłoniesz i porozmawiasz z nią spokojnie i bez kłótni.
        Nic nie powiedziałam. Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami trochę mocniej, niż by należało. Rzuciłam się na łóżko. Obok stały moje torby, jeszcze nie rozpakowane. Przecież nie ucieknę drugi raz. Musiałam pomyśleć. Melanie była moją siostrą. Istniało jedno wyjście:
        Wściekała się na mnie, bo wiedziała, że jestem jej siostrą i chciała się zemścić przez to na tacie.
        Albo, może... nie wiedziała, a z natury jest taka wredna i nic nie ma do tego fakt, ze jesteśmy spokrewnione. Ja natomiast wiedziałam, że muszę z nią pogadać, inaczej wybuchnę.
        Odczekałam piętnaście minut, żeby uśpić czujność moich opiekunów i wymknęłam się przez okno. Od razu pobiegłam, nie chciałam, żeby się zorientowali, że mnie nie ma, im szybciej to załatwię, tym lepiej. Po kilkunastu minutach biegu zmęczyłam się i przystanęłam. Byłam dopiero w połowie drogi, Eartheid jest małe, ale mój dom stoi daleko w lesie, a Melanie w mieście, więc to długa droga. Teraz szybko szłam, byłam już bardzo zmęczona, zawsze męczyłam się nawet po krótkim biegu. Zatrzymałam się przed domem Melanie. Można powiedzieć, że była to nawet willa, jeśli patrzyć na pozostałe domy w tej części miasta. 
        Przeszłam przez ogródek i zaczęłam walić pięścią w drzwi. Otworzyłam mi Melanie, we własnej osobie.
        - Annabelle - pierwszy raz odezwała się do mnie po imieniu, nie użyła żadnego obraźliwego sformułowania. To było podejrzane - Wiem, po co przyszłaś. Powiedzieli ci?
        - Tak, a ty wiesz? Od kiedy?
        - Od bardzo dawna. To, to było konieczne, to wszystko, nie mogłam mieszkać z wami, bo by się domyślili, że nasz tatko nie jest taki święty, za jakiego uważa go Rada.
        - Nawet bez tego nie nazwałabym go świętym - prychnęłam - Nie wiem, czy to jakiś zły sen, czy jak, ale... ty, moją siostrą, nie, to nie jest możliwe. 
        - Rozumiem, dlaczego tak mówisz - Melanie uśmiechnęła się do siebie - Wejdź, wszystko ci opowiem.
        - No dobraa... - byłam tym zaskoczona, normalnie Melanie wywaliłaby mnie nawet z jej części ulicy i poszczuła psem, a teraz zaprasza do domu. Dziwne.
        - Rozgość się, chcesz coś do picia, do jedzenia? 
        - Chce poznać prawdę. O co w tym wszystkim chodzi?
        - Wiesz chyba, że należymy do...
        - ....rodziny królewskiej. Wiem. Ojciec nie został wyznaczony, więc wybór pada na mnie. A tak się składa, że ja nie chcę rządzić, chcę żyć normalnie. Ale to błahostka. Kilka godzin temu poznałam całą tą historię, a potem dowiedziałam się, że mam siostrę. Spoko. Może jak wrócę, to mama oświadczy, że krasnoludki istnieją i mieszkają w naszym ogródku, a po lesie przechadzają się zombie. Nie wiem, czego jeszcze się spodziewać! - wypaliłam. Melanie tylko się roześmiała. 
        - No dobrze, to już wiesz. A...
        - Chcę wiedzieć, dlaczego byłaś taka wredna przez cały czas, dlaczego mi nie powiedziałaś, nie wygadałabym się nikomu...
        - Annie - pierwszy raz użyła zdrobnienia - Gdybyśmy ci powiedzieli, nie udało by się. Zrozum, jesteś teraz najważniejszą osobą dla Sevelii, masz wielu wrogów, którzy próbują cię zabić. Miałam na ciebie oko w szkole, udawałam wredną, żeby nikt się nie domyślił. To były tylko pozory. Tak naprawdę bardzo się cieszę, że jesteśmy siostrami!
        O ja pierdolę! Tego to się nie spodziewałam. Boże, człowiek przez jeden dzień może zrujnować sobie życie. Doszczętnie. Do tego by przecież nie doszło, gdybym nie uciekła z domu.
         - A to na wuefie, kiedy prawie mnie zabiłaś?
        - To też było ukartowane. Jakimś cudem udało nam się podsłuchać twojego największego wroga, Zmiennokształtnego ojca, szykował na ciebie pułapkę. Nie mogłam dopuścić, żebyś przyszła wtedy do szkoły, więc wymyśliłam to z wypadkiem. Przepraszam, że musiałaś tyle cierpieć, ale inaczej by się nie udało.
        - Czyli...uratowałaś mi życie.
        - Tak jakby. Nie musisz dziękować, robię to z własnej woli. Przynajmniej się nie nudzę.
        - Nadal nie mogę zrozumieć, że jesteśmy siostrami. Przecież nawet nie jesteśmy do siebie podobne. Inny kolor włosów...
        - Moje są zaczarowane. Kiedyś miałam brązowe włosy, ale czarownica je zaczarowała i teraz są blond. Nawet bardziej mi się podobają, no i nikt nie pozna, że jesteśmy siostrami.
        - Woow, muszę iść to przemyśleć.
        - Dobrze, jeśli chciałabyś pogadać, wpadaj kiedy chcesz. Zawsze cię wysłucham.
        - Okey... - tylko na tyle była mnie stać. Wybiegłam z domu i pognałam dróżką, do lasu. No, teraz to mam namieszane w głowie. Nie wiedziałam już, kto jest po mojej stronie, a kto po przeciwnej. Nie rozmawiałam jeszcze z Aidanem i Samarą, więc... może najpierw pójdę do domu, pewnie już się zorientowali, że zniknęłam. I muszę się porządnie wyspać. Nie byłam przygotowana na taką porcję wrażeń.
        - Annabelle, gdzieś ty była? - zapytała mama, gdy weszłam do domu
        - U Melanie, opowiedziała mi trochę, znów dowiedziałam się tego nie od was.
        - Choć więc, opowiemy ci pozostałą część historii.
        Poszłam z nią do salonu. Siedział tam też tata i.... Samara, Ethan i Aidan!!
        Boże, co ja im powiem, pomyślałam.
        - Annie!!!!!!!!!! - wykrzyknęła Samara, gdy tylko mnie zobaczyła. Zaczęła skakać, tupać i piszczeć, jak to cała ona. 
        - Już jesteś zdrowa, ale przecież...
        - Magia. Ma swoją cenę, ale korzystać też trzeba - powiedziała i jeszcze raz mnie przytuliła.
        Teraz przyszła kolei na Ethana. Uścisnął mi rękę i pokiwał głową. 
        - Napędziłaś nam stracha. Dwa razy!
        - Przepraszam - uśmiechnęłam się. Ethan też się zaśmiał i usiadł koło Sami.
        I na koniec Aidan, tego bałam się najbardziej. Nie uśmiechał się, ani nie patrzył mi w oczy. 
        - Dlaczego się nie pożegnałaś? Bałem się o ciebie - położył mi rękę na ramieniu - następnym razem, jeśli będziesz chciała wyjechać, chociaż się pożegnaj! Gdy skończymy, chciałbym z tobą porozmawiać, na osobności. 
        - Okey - nie wiedziałam, o co może chodzić.
        Usiedliśmy. Opowiadać zaczęła mama.
        - Gdy poznałam twojego tatę, Annie, byłam młoda. To byłą miłość od pierwszego wejrzenia - mama westchnęła i spojrzała z czułością na tatę - Zauważyłam, że odwzajemnia moje uczucia, więc postanowiłam powiedzieć o tym rodzicom i przyszłemu mężowi, z którym byłam zaręczona. Oczywiście nie kochałam go, było to zaaranżowane małżeństwo, w którym miałam być nieszczęśliwa i słuchać poleceń męża. Nie zniosłabym tego, pragnęłam miłości. Zerwałam zaręczyny i uciekłam z domu. Mój narzeczony był wściekły i nie chciał dopuścić do naszego ślubu, więc chciał zabić Jamesa. Nie udało mu się to, do tego sam zginął, a jego ojciec przysiągł zemstę. Nie przenieśliśmy się z zamku tylko dlatego, że chcieliśmy żyć normalnie. Chodził także o twoje bezpieczeństwo, w pałacu nie byłaś dobrze strzeżona. Co do Melanie, dowiedziałam się o tym od razu, gdy postanowiliśmy się pobrać. Nie miałam mu tego za złe, w końcu ja też nie wyszłam za mąż jako dziewica. 
        Zaczęłam chichotać. Moje życie jest naprawdę porypane, a do tego moja rodzina jest chyba najbardziej zboczona na świecie. 
        - Przepraszam, już się zamykam. Kontynuuj.
        - Więc, ach tak, Melanie  nie mogła z nami mieszkać, powierzyliśmy ją więc jej przybranym rodzicom. Tam była bezpieczna i mogła mieć na ciebie oko. 
        - Wiedzieliście? - zapytałam Sami, Ethana i Aidana.
        - Tak.
        - Oczywiście. Jesteśmy tu po to, żeby cię chronić - powiedziała Sami
        - Tak więc, dotarliśmy do końca. Annabelle, gdy skończysz 17 lat, będziesz rządzić - powiedziała mama.
        - A jeśli nie chcę?
        - Nie masz wyboru, zostałaś wyznaczona, albo zasiądziesz na tronie, albo musisz umrzeć. Takie jest prawo.
        - Durne prawo. 
        - Ale nic nie możesz zrobić.
        - Dobra, mam jeszcze troszkę czasu. Mogę już iść, skończyliśmy z kłamstwami i tajemnicami.
        - Tak, teraz ja i mama nie mamy już przed tobą żadnych sekretów. Cieszysz się?
        - Ulżyło mi, że już wszystko wiem i nie muszę się o was martwić. Sami, dlaczego się dla mnie wtedy poświęciłaś? 
        - Nie mogłam cię wydać, jesteś moją przyjaciółką i mam obowiązek cię chronić.
        - Annie, możemy pogadać, na osobności? - wtrącił Aidan
        - Jasne, chodźmy się przejść. 
        - Zgoda - odpowiedział. Miał głos pozbawiony emocji, patrzył gdzieś daleko przed siebie i w ogóle się nie uśmiechał.
        Wyszliśmy. Było już dosyć późno, powoli się ściemniało. Aidan szedł pierwszy, żeby dotrzymać mu kroku, musiałam niemal biec. Nagle zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie, dzisiaj pierwszy raz. W jego oczach dostrzegłam ogromy ból i żal. Chciałam go przytulić, pocieszyć, ale nawet nie wiedziałam o co chodzi. Postanowiłam czekać.
        - Pamiętasz, jak kiedyś pytałaś mnie o różne rzeczy, chciałaś dowiedzieć się więcej o mnie, ale powiedziałem, że gdybym zdradził ci więcej, nie chciałabyś mnie widzieć. Teraz, gdy już wiesz, co i jak z twoimi rodzicami, postanowiłem, że też powiem ci o czymś. Wiem, że po tym mnie znienawidzisz, ale nie mogę już więcej wytrzymać, nie dam rady tak żyć.
        - Ale jak. Nie rozumiem.
        Aidan westchnął
        - Pewnie wiesz o tym, że Zmiennokształtny ojciec miał dwóch wnuków, którzy dostali misję śledzenia cię, w szkole i poza nią. 
        - Tak, i co...?
        - Ethan i ja jesteśmy wnukami Zmiennego. 
        O nie. O nie, nie nie nie nie, tylko nie to. Dlaczego...a ja mu tak ufałam. Boże, prawie się w nim zakochałam!!
        - Annie, posłuchaj, ja nie chciałem cię skrzywdzić, Ethan też, dostaliśmy takie zadanie, poszliśmy do szkoły, śledziliśmy cię... na początku. Ethan polubił cię pierwszy, a ja... cóż, dopóki nie poznałem cię bardziej, nie wiedziałem, że życie może być tak piękne - spojrzał na mnie z czułością w oczach - Polubiłem cię i teraz nie jestem w stanie zrobić ci krzywdę...Annie..
        Nie słyszałam ostatnich słów, zaczęło szumieć mi w uszach, z oczu pociekły łzy.
         - Ty wstrętny łajdaku, ja ci ufałam, prawie się w tobie zakochałam.
        - Cóż, ja nie mogę powiedzieć tego "prawie".
        - Że co?! Ja możesz... zaprzyjaźniłeś się ze mną tylko dlatego, żeby mieć okazję do zabicia mnie!! Boże, Sami, ona nie wie, Ethan chce ją też zabić?
        - Nie! Annabelle, posłuchaj, Ethan zakochał się w Samarze, to prawdziwa miłość. Nie mógł tego powstrzymać, ja także...
        Odwróciłam się napięcie i zaczęłam biec w kierunku domu. Miałam nadzieję, że ucieknę, zanim mnie dopadnie i zabije. I zanim zdążę uratować Sami i resztę mojej rodziny.

    2 komentarze:

    1. NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE,NIE,NIE, NIE, NIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      JAK TY MI TO MOGŁAŚ ZROBIĆ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      PO PROSTU NIE WIERZĘ !!!!!!
      AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      DOBRA JUŻ SIĘ OGARNIAM !
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      NIE ! NIE MOGĘ ! ALE TY TO NA SERIO ?!
      .
      .
      .
      .
      .
      OKEY JUŻ NA POWAŻNIE SIĘ USPOKAJAM !
      1.MELANIE JEST JEJ SIOSTRĄ ?!?!?!!!?1?!?!!?!? WTF???!??!?!?!?
      TA WREDNA SUCZ ?!?!?! NIE TO SIĘ NIE DZIEJĘ NAPRAWDĘ !
      2. SZTUCZKA Z WŁOSAMI MI SIĘ PODOBA..., ALE MELANIE ?SERIO ?!?!
      3. JA NORMALNIE ZABIJĘ ANNIE ! JAK ONA MOGŁA SPIERDZIELIĆ W TAKIM MOMENCIE ?!?!?! JA SIĘ PYTAM KURDĘ JAK ??? AIDAN JEJ MÓWI, ŻE JĄ KOCHA A TA UCIEKA !!!! CHOLERA, SZLAG MNIE ZARAZ TRAFI ! OKEY ROZUMIEM, ŻE ON NIBY JĄ MIAŁA ZBIĆ CZY COŚ TAM. NO I ŻE JEST SYNEM TEGO ZMIENNOKSZTAŁTNEGO (KTÓRY WOGÓLE ILE MA LAT, BO JA NIE OGARNIAM JAK TO JEST....SKORO JEGO SYN MIAŁ SIĘ ŻENIC Z MAMĄ ANNIE A ONA MA ANNIE I MA NIE WIEM ILE LAT? COŚ KOŁO 40? A TEN OJCIEC TAMTEGO ZABITEGO JEST TEŻ OJCEM AIDANA I ETHANA ?)
      GDZIE TU JEST LOGIKA ? DOBRA, ALE POMIJAJĄC TEN WĄTEK. POWTARZAM; JAK ONA MOGŁA SPIERDZIELIĆ OD NIEGO W TAKIM MOMENCIE ?!???!
      4. SAMI WIEDZIAŁA ?!?!?!
      5. OKEY AKCJA DARRENA W ŁAPANIU WKURZONEJ ANNIE BYŁA ....BOŻE GENIALNA AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM ZE ŚMIECHU PRAWIE !!! ALE TO I TAK DUŻO NIE DAŁO BO PRZEZ OKNO UCIEKŁA...CZYLI MÓWIĄC OGÓLNIE ANNIE PRZEZ CAŁY ROZDZIAŁ A NAWET DWA GDZIEŚ ZWIEWAŁA ...!!!!
      6. AIDAN KOCHA ANNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAK TY MOGŁAŚ SPRÓBOWAĆ ROZBIĆ AIDABELLL ?!?!??1?!?!?!?1? NIE WOLNO ! ZABRANIAM ! TO MÓJ ULUBIONY PARRING !!!! ZROZUMIAŁAŚ ONI MAJA BYĆ RAZEM !!!!!!!!!
      7. JEJ OJCIEC FUUUUUUUUUUUUJ !!!!! ROZUMIEM, ŻE BYŁ MŁODY I W OGÓLE, ALE WSZYSTKO MA SWOJE GRANICE !!!!!!!!!!!! NO A DO TEGO ON BYŁ Z KRÓLEWSKIEJ RODZINY !!!!!!!!!!
      8.ETHAN KOCHA SAMARE LALALALALALA JEEEEEJJJJ <3 !!!!!!
      9.ZABIJĘ ZA TEN PŁYN !!!! NAPRAWDĘ ! ALE JESZCZE NIE TERAZ BO AIDABELL MUSI SIĘ POGODZIĆ. NO I KTO BY MI ROZDZIAŁY KOMENTOWAŁ...KURCZE MAM DYLEMAT....ZABIĆ CZY NIE OTO JEST PYTANIE !
      10. JEZU ONA MUSI ZGINĄĆ BO NIE CHCĘ OBJĄĆ TRONU?! TO JEST GŁUPIE !!!
      DOBRA PODSUMOWUJĄC ....DZIEWCZYNO JA SIĘ WAHAM CZY CIĘ NIE ZABIĆ I NIE ZABRAĆ TEGO TALENTU DO PISANIA !!! ALE CHYBA JEDNAK NIE BĘDĘ CIĘ ZABIJAĆ...MASZ SZCZĘŚCIE !!!! ROZDZIAŁ BOSKI AŻ BRAKUJĘ SŁÓW ! TYLKO DLACZEGO TY CHCESZ MI ROZDZIELIĆ AIDABELL? NO DLACZEGO ?! TO TAKA ŁADNA PARA !!!! KOCHAM, TEN ROZDZIAŁ. KOCHAM TO OPOWIADANIE. KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA I CB KOCHAM MÓJ PIELGRZYMKU <3 !
      POZDRAWIAM
      TWOJA KOCHANO-WKURZAJĄCO-UROCZA ASIKEO^^
      PS. U MNIE JUŻ NOWY ROZDZIAŁ. LICZĘ NA KOMENTARZ OD CIEBIE :*

      OdpowiedzUsuń