piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział XI

Gdy tylko weszłam do domu, zaczęłam płakać. Nie mogłam tego powstrzymać, łzy poleciały same. Rzuciłam buty i pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Szybko zdjęłam sukienkę i padłam na łóżko. Płakałam dobre dziesięć minut, ale potem uświadomiłam sobie, że to nic nie da. Nie pomogę Sami użalając się nad sobą. W ogóle nie mogę jej pomóc. Nawet nie wiem, co się stało. Wszystko przez to, że ukrywają coś przede mną. Wszyscy, rodzice, Samara, Aidan, wszyscy wiedzą, tylko nie ja. Aidan...ciekawe, czy już wytrzeźwiał. Był nieprzytomny, jak ostatni raz go widziałam. Nie wiedział o Sami, ale pewnie Ethan go powiadomił. Przynajmniej tak myślę. Znów pomyślałam o mojej biednej Samci, o tym, jak bliska jest śmierci. Znów zachciało mi się płakać, ale jakoś się powstrzymałam. Nie chciałam, żeby smutek ogarnął mnie do końca, zawsze jest przecież nadzieja, że będzie dobrze.
Rodzice pewnie niedługo przyjadą. Mama wiedziała, że wychodzę z Alex, ale nie rozmawiałam z nią, więc będzie chciała wiedzieć, co się stało. Nie byłam chyba jeszcze gotowa, żeby z kimkolwiek rozmawiać. A zwłaszcza o Sami. Założyłam bluzę, spodnie od dresu i poszłam do łazienki. Od płaczu cały makijaż się rozmazał i wyglądałam teraz jak zombie. Wzięłam butelkę z płynem do demakijażu, waciki i wytarłam oczy. Gdy byłam na schodach, usłyszałam, że na dole otwierają się drzwi. Zeszłam powoli po schodach, trzymając się kurczowo poręczy. W hallu zastałam oczywiście mamę i tatę
- Och Annie – powiedziała mama, gdy tylko zobaczyła moje opuchnięte oczy – Tak mi przykro, naprawdę. Dowiedziałam się dopiero, jak wychodziliśmy. Co się dokładnie stało?
- Też chciałabym wiedzieć. Sami jest chora i tyle. Więcej się nie dowiedziałam.
- Ty nie wiesz, co się dzieje z Samarą? - zdziwił się tata
- Nie mam nastroju na żarty, tato. Na serio nie wiem, co się stało, nikt niczego mi nie mówi, nawet wy. Wszyscy macie jakieś durne tajemnice, nie wiem, dlaczego nie chcecie mi powiedzieć, co się dzieje, ale jak nie to nie. Nie będę się was prosić.
Mama spojrzała znacząco na tatę, ale widząc, że jestem bliska płaczu nic nie powiedziała, tylko mnie przytuliła. Wcisnęłam twarz w jej włosy, szlochając.
- Annie, już dobrze, aby im się tylko nie pogorszyło. Nieszczęścia chodzą parami. Ale nie rozpamiętujmy tego, co było. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze. Może zadzwonimy...
- Jak to „im”. To kto oprócz Sami zachorował?
- To ty nic nie wiesz? - Mama była w szoku – Ktoś otruł Aidana. Wszyscy myśleli, że się upił, ale gdy zaczęli go budzić, nie dawał znaku życia. Zawieźli do do szpitala, w ostatniej chwili udało się go obudzić. Kilka minut zwłoki i by nie przeżył.
- Co?!?!?!?! Dlaczego nikt mi nie pow.... nieważne, jak się czuje?
- Nie wiem, ale mogę zadzwonić do jego wuja..
- Muszę go zobaczyć. I Sami też. Jadę do szpitala.
- Kochanie, nie wpuszczą cię. Jest za późno na odwiedziny, poza tym pewnie jeszcze ich badają.
- Nic mnie nie obchodzi. Muszę ich zobaczyć. Muszę, muszę powiedzieć im...muszę...muszę jechać...
- Ale Annie, ty ledwo stoisz na nogach. Proszę, dla własnego dobra idź, połóż się spać.
- Myślisz, że po tym zasnę. Nawet nie mam zamiaru...
- Nie będę z tobą dyskutować. Do łóżka, już. Jak chcesz, mogę dać ci coś na sen jeśli już tak bardzo tego potrzebujesz.
- Nie wiem... zawsze mówiłaś, żeby brać takie proszki tylko w ostateczności. Ale z drugiej strony sama nie zasnę..
- No to załatwione. Idź na górę, zaraz Ci je przyniosę.
- Dobra...już idę... - poczłapałam na górę. Nie wiedziałam już, co myśleć. Byłam zła na siebie, że nie poszłam do Aidana, gdy widziałam, jak leżał. Gdybym była dobrą przyjaciółką, obudziłabym go. Ale widać nie jestem. Może wtedy byłoby lepiej... Nie, nie mogłam się winić za to, że nic nie wiedziałam. I znów wróciłam do punktu wyjścia, do tej wielkiej tajemnicy. Wszystko przez nią. Muszę się wreszcie dowiedzieć, o co chodzi. Nie uda mi się tego wycisnąć z nich dobrowolnie, ale gdybym ich śledziła, dowiedziałabym się z pewnością więcej, niż wiem teraz. Ale nie wypada chyba śledzić własnych przyjaciół, prawda?
Zdjęłam bluzę i weszłam pod kołdrę. Zaczęłam dygotać i szczękać zębami, miałam wrażenie, że głowa zaraz mi pęknie, od natłoku myśli. Chwilę później przyszła mama, trzymając w ręce fiolkę z tabletkami i szklankę z wodą.
- Jak tam? - zapytała, uśmiechając się lekko – Po tym poczujesz się lepiej i szybko zaśniesz. Proszę – powiedziała, podając mi wodę i tabletkę.
Łyknęłam, popijając. Oddałam mamie szklankę i położyłam się. Kołdrę podciągnęłam pod samą brodę i zamknęłam oczy.
- Annie, wiesz, że wszystko będzie dobrze. Sami i Aidan dojdą do siebie i wszystko się ułoży.
- Taak – wybąkałam sennie
- Widzę, że tabletki już zaczynają działać. Dobranoc kochanie – pochyliła się nade mną i pocałowała w czoło – Jutro zobaczysz się z przyjaciółmi. Śpij dobrze.
- Mhm... - nie dosłyszałam nawet, co mama odpowiedziała. Odpłynęłam w mgnieniu oka.

***

Obudziłam się ze świadomością, że spałam długo i długo nie zmieniałam pozycji. Gdy chciałam się ruszyć, poczułam, jak łapią mnie kurcze w szyi i nogach. Odczekałam chwilę i powoli wstałam z łóżka. Przez jakiś czas nie docierało do mnie nic z zewnątrz, ale gdy na dobre się rozbudziłam i rozprostowałam, usłyszałam jakieś głosy. Na dole ktoś rozmawiał. Spojrzałam na zegarek. 10.25. Tak późno? Myślałam, że dopiero jest ranek. Uchyliłam powoli drzwi i na palcach zeszłam po schodach. W kuchni mama rozmawiała z panią Crosschess. Podeszłam cichutko do drzwi i oparłam się ramieniem o ścianę.
- Ale jak się czuje, co się stało? - zapytała mama
- Jest stan jest teraz stabilny, ale noc była ciężka. Lekarze myśleli, że jest już za późno. Ocknęła się kilka minut po siódmej i pierwsze, co powiedziała, to: „Chcę zobaczyć Annie”. Więc przyjechałam po nią, oczywiście jeśli się zgodzisz. Za pięć minut zaczyna się czas odwiedzin, a lekarze powiedzieli, że Annie może przyjechać, ale nie na długo.
Sama dokładnie nie wiem, Ethan powiedział mi tylko tyle, że poszli na spacer na koniec parku, do altanki, ale nie zdążyli dojść do końca, bo napadła ich postać w ciemnej szacie, trochę przypominająca pielgrzyma*.
Zagroził, że ich zabije, jeśli nie wydadzą mu jakiejś dziewczyny, Ethan nie powiedział mi o kogo chodziło, ale gdy odmówili, dźgnął Sami sztyletem. Był zatruty. Nie zdążył zrobić nic więcej bo spostrzegł ogrodnika. Po prostu uciekł. Ale zranił moją córkę, i nie ujdzie mu to na sucho. Dopadniemy go.
- Ale kto to mógł być? Czyżby wypuścili z Compton jakiegoś przestępce?
- O ile mi wiadomo ktoś uciekł kilka dni temu, ale nie był to jakiś wielki zabójca, jakiś złodziej. Nie sądzę, żeby to on zaatakował Samarę.
- Boję się o Annie. Wczoraj była załamana tym, że wszyscy coś przed nią ukrywają.
- Chodzi o...?
- Tak, zaczyna coś podejrzewać. Musimy jej powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Gdy przyjdzie odpowiedni moment, dowie się wszystkiego. Chciałam ją trzymać od tego jak najdalej, ale teraz widzę, że ona musi wiedzieć. Tyle że nie jest gotowa. Jest jeszcze taka młoda... Nie wiem już co począć. Jest bardzo bystra, od samego początku zaczęła coś podejrzewać i jest coraz gorzej.
- Spokojnie. Może myślisz, że jeszcze nie dorosła do tego, ale widzę, jak zmieniła się przez... cóż, nawet przez ostatni miesiąc. Jest doroślejsza, odważniejsza, myślę, że jest gotowa. Kiedy zamierzacie jej wszystko wyjawić?
- Chyba w dniu urodzin. Uznaliśmy, że będzie to najlepszy moment. I dla niej i dla nas. Przecież ona ma dopiero szesnaście lat, jest tak młoda...
- Już dobrze, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Annie jest zdrowa, silna i ma kochających ją rodziców. Nie może być inaczej, przecież...
Nie dosłyszałam reszty zdania, bo przerwał tata, który znikąd pojawił się za moimi plecami.
- Ładnie to tak podsłuchiwać?
Wyrżnęłam o wiszącą półkę, a wazon, który na niej stał o mało co nie spadł. Potarłam głowę.
- A ładnie to tak straszyć? Mało co się nie zabiłam o tą półkę. Nie myślałam, że półki mogą być tak niebezpieczne.
- Trzeba było tu nie sterczeć.
- Annie, wstałaś już – z kuchni wyszła mama – miałam iść cię budzić. Pani Crosschess chce zawieźć cię do szpitala, Samara chciała cię zobaczyć.
- Oczywiście, jadę. Tylko pójdę na górę się przebrać, będę tutaj za dziesięć minut.
- Dobrze, poczekam, nie spiesz się...
Nie dosłyszałam tego, bo pognałam już na piętro. Najpierw wpadłam do pokoju, ubrałam się w koszulę i dżinsy, potem poszłam do łazienki, uczesałam się i umyłam zęby. Na dole byłam przed czasem.
- Możemy już jechać – powiedziałam. Spieszyło mi się, by zobaczyć Sami i Aidana.
- Wyszłyśmy z domu. Pani Crosschess zawsze była rozgadana, bardzo lubiłam z nią żartować, ale teraz milczała jak zaklęta. Ale sytuacja była poważna i nikt nie śmiał żartować.
W samochodzie jak zwykle pięknie pachniało, lubiłam odświeżacz powietrza, który zamontował tata Sami. Był to zapach świeżego powietrza, szyszek, żywicy, czegoś, co kochałam i bardzo ceniłam. Lasu. Mojego ukochanego domu. Samara też go uwielbiała. Miałyśmy bardzo podobne gusty i te same upodobania. Musze ją jak najszybciej zobaczyć.
Samochód jechał dość szybko, ale jak dla mnie, za wolno. Paliłam się do zobaczenia przyjaciół najbardziej na świecie. Gdy tylko samochód stanął, wyplątałam się z pasów bezpieczeństwa i wysiadłam. Pani Crosschess zawołała:
- Annie, poczekaj, nie wiesz, gdzie jest Sami, nie trafisz sama. Proszę, poczekaj na mnie.
- Niechętnie zwolniłam. Nie chciałam na nią czekać, teraz liczyli się tylko Sami i Aidan, ale nie miałam wyjścia. Mama Sami miała rację, szpital był duży, nie znalazłabym ich sama. Moja przyjaciółka leżała na 2 piętrze w pokoju 303. Był to pokój z tylko jednym łóżkiem. Stało przy oknie, z którego rozciągał się widok na las. Odetchnęłam z ulgą, gdy ją zobaczyłam, uśmiechającą się do Ethana. Nabrała trochę kolorów i nie była już tak niezdrowo spocona.
- Annie, kochana – pisnęła Sami, chcąc wyjść z łóżka. Ale w porę ją powstrzymałam, jednocześnie się do niej przytulając.
- Samciu, tak bardzo się martwiłam. Błagam, nie rób mi tego więcej.
- Obiecuję, kochanie, obiecuję. Tak się cieszę, że tu jesteś. Tak bardzo się cieszę.
- Jestem przy tobie.
- Spojrzałam na Ethana. Nadal był w smokingu, ale zdjął marynarkę. Chyba od wczoraj nie był w domu.
- Zostaniesz ze mną?
- Muszę iść do Aidana.
- Dowiedziałam się dopiero rano. Przykro mi, że go to spotkało.
- Przyjdę nidługo, a wtedy szczegółowo masz mi opowiedzieć, co się tak właściwie stało.
- Tak – Sami spojrzała na ścianę. Wiedziałam, że to zrobi. Przecież to ich tajemnica, nie może mi powiedzieć. Byłam tylko ciekawa, czy jej wersja będzie taka sama jak Ethana. Jeśli nie, będę miała pewność, że naprawdę mnie okłamują.
- Aidan był piętro wyżej. Jego pokój nie był jedno, a dwu łóżkowy, ale na szczęście drugie było wolne. Byliśmy sami. Gdy zatrzasnęłam drzwi, Aidan otworzył oczy.
- Annie, tak mi...
- Ciiii, wiem – podeszłam do łóżka i przycisnęłam mu palec do ust - To nie twoja wina. Nie mogłeś tego przeidzieć.
- Ale nie musiałem pić. Zazwyczaj nie piję wcale, ale teraz, chciałem się trochę wyluzować... a wyszło jak wyszło.
- Wszystko rozumiem. Spokojnie. Musisz odpoczywać – przerwałam na chwilę i odetchnęłam – Wiesz, kto cię otruł?
- Słyszałem, że ochrona wyprowadziła z zamku jakiegoś podejrzanego typa, w ciemnej pelerynie z kapturem, wyglądającym jak...
- ...pielgrzym?
- Nie, raczej jakiś myśliwy. Mój stary sąsiad był łowcą, też nosił takie peleryny. Ale pielgrzym...dlaczego takie określenie?
- Nie wiem, Sami to wymyśliła...a propos, wiesz o niej?
- Tak, Ethan był u mnie dzisiaj.
- Biedny, musi biegać od ciebie do Sami...
- Był tylko raz, zobaczyć, czy mój stan się nie pogorszył. Bardziej woli spędzać czas z twoją przyjaciółką, niż ze mną.
- Wiesz, że to nie jest prawda...
- Nieważne. A u ciebie wszystko w porządku?
- Poza tym, że prawie wczoraj prawie umarłam ze strachu jak dowiedziałam się o tobie i o Sami, a dzisiaj prawie zabiła mnie wisząca półka – wszystko okej.
Aidan uśmiechnął się.
- Czyli jak widzę, nic nowego.
- Bardzo śmieszne – wydęłam wargi – Jeszcze do ciebie przyjdę, ale obiecałam Sami, że zraz do niej wrócę, więc...
- Dobra, leć. Tylko... mam jeszcze jedną prośbę.
- Mhm?
- Mogę...mogę się do ciebie przytulić?
- No dobra...- spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Podeszłam do Aidana z drugiej strony, gdzie nie było żadnych rurek ani pikających urządzeń i pochyliłam się. Aidan objął mnie jedną ręką. Wyglądało to chyba dziwnie, ale co tam. Aidan pięknie pachniał, tylko to się liczło.
- Muszę iść. Wróćę. Obiecuję.
- Nigdzie się stąd nie ruszę.
- Przecież wiem.
Wyszłam z sali i oparłam się o ścianę. Trzęsły mi się nogi.Właśnie przytuliłam Aidana!!! Dopiero teraz do mnie dotarło. Poczułam gorąco na policzkach. Nadal dygocząc, zeszłam do sali Sami.
- Co się stało? Wyglądasz jak pomidor – powiedziała Sami, pijąc wodę
- Nic takiego...właśnie przytuliłam Aidana
- To nic takiego? No jak...
- Ciszej. Nie musisz tak piszczeć. A poza tym nie będziemy rozmawiać o mnie, tylko o tobie.
- Dobra – przyjaciółka niechętnie przyznała mi rację – Więc...
- Wiec...chcę wiedzieć, co się tam do cholery stało.
- Poszliśmy z Ethanem na spacer. Chcieliśmy iść do takiej pięknej altanki, posiedzieć i porozmawiać. Ale nawet jej nie zobaczyłam, bo drogę zastąpiła nam ciemna postać. To był mężczyzna, chciał...chciał abyśmy...
- Abyście co?
- Chciał pieniędzy i biżuterii. Powiedzieliśmy, że nic nie mamy, ale on nie uwierzył, tylko rzucił się na nas. Stałam przed Ethanem, więc dźgnął mnie sztyletem. Bolało strasznie, był jakiś zatruty, a potem...a potem urwał mi się film. Pamiętam jeszcze, ale jakby przez mgłę, że Ethan niósł mnie na górę po schodach, i pamiętam ciebie, jak do mnie biegłaś. A potem pustka.
- Aż chciało mi się płakać. Ale nie z powodu opowieści Sami. Miałam teraz dowód, że mnie okłamują. Mama Sami powiedziała, że według Ethana mężczyzna pytał o jakąś dziewczynę, a Samara twierdziła, że zażądał pieniędzy. Żeby Sami nie zauważyła, odwróciłam się w stronę drzwi.
- Annie, co ci jest?
- Nic, źle się poczułam. Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Niedługo wrócę.
-No to będę czekać.
- Wybiegłam z sali, jakby mnie ktoś gonił. Teraz chciałam być sama, sama ze swoimi myślami.



* - myśl zaczerpnięta od Asikeo(Samary :D). Dziękuję kochana za te wszystkie fazy i głupawki dotyczące pielgrzyma. Kochamm :*

2 komentarze:

  1. Przepraszam za tak późny komentarz, ale ty wiesz, że ten wczorajszy się usunął :C
    No,ale wracając do tego komentarza....


    GENIALNY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    DOBRA JUŻ SIĘ OGARNIAM(koniec pisku xD)
    ZACZYNAMY :
    1. AIDEN CHCIAŁ ŻEBY ANNIE GO PRZYTULIŁA !!!!!!!!!!!! AIDABELL FOREVER !!!!
    2. JAK KTOŚ PRÓBOWAŁ OTRUĆ AIDENA ??? NIE WIERZĘ !!!
    3. I LOVE PIELGRZYM FOREVER !!!! HAHAHAHA JA TEŻ DZIĘKUJĘ ZA TE FAZY !!!! TY+JA+SKYPE = MEGA FAZA xd
    4. ETHAN + SAMARA(JA) <3 !!!!! NO I ON NIE JEST GEJEM !!! NIE WAŻ SIĘ GO NIM ZROBIĆ. TO NIE JEST TEEN WOLF !!!! <3
    5.NOWE PIOSENKI !!! NAJBARDZIEJ PODOBA MI SIĘ NR4 <3 !!!
    6. DLACZEGO ONI JĄ OKŁAMUJĄ ? NIE ŁADNIE ! SAMACIA COŚ KŁAMIE ! JAK JA MOGE KŁAMAĆ ?!
    7.SZKODA, ZE JEJ NIE PUŚCILI DO TEGO SZPITALA W NOCY...ONA I AIDAN SAMI W NOCY...HMMMM...;3
    8.WIEM MAM ZBOCZONE MYŚLI, ALE TO PRZEZ CIEBIE !!!
    DZIĘKI TOBIE MAM TAKIE GŁUPAWKI NO, ALE DZIĘKI TEMU TY PISZESZ TAKIE WSPANIAŁE ROZDZIAŁY, WIĘC TO I TAK WYCHODZI MI NA KORZYŚĆ, BO JE CZYTAM. CHOCIAŻ POTEM MAM TAKIE FAZY ...xD
    9.STRASZNIE MAŁO SYLFII :c MAM NADZIEJĘ, ŻE W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDZIE JEJ WIĘCEJ !!!
    10.AKCJA Z PÓŁKĄ xD xD xD NO NIE MOGĘ !!! HAHAHAHA
    11. DLACZEGO WSZYSCY COŚ PRZEDNIĄ UKRYWAJĄ ?
    ETHANA I SAMI TO ROZUMIEM, BO NO TEN..... NIE WIADOMO CO ONI ROBILI PRZED NAPADEM PIELGRZYMA xD (WIEM, ŻE MNIE ZABIJESZ,ALE MUSIAŁAM ZA TEN SWÓJ KOMENTARZ O MOIM PIELGRZYMIE ) NO, ALE WŁASNA MATKA ???
    PODSUMOWUJĄC MOJA KOCHANA ROZDZIAŁ CUDOWNY.
    OBY NASTĘPNY POJAWIŁ SIĘ JUŻ NIE DŁUGO BO JA NIE WYTRZYMAM !!!
    CHCĘ WIĘCEJ AIDABELL !!!! <3 nO I MAM NADZIEJĘ, ŻE ZACZNIE SIĘ COŚ POWAŻNIEJSZEGO DZIAĆ !!!
    MAM WRAŻENIE( WIEM TO NA 69%, ŻE PIELGRZYM SZUKAŁ ANNIE)
    CZEKAM NA WIĘCEJ I ŻYCZĘ DUUUUUŻO WENY, WIĘCEJ FAZ ZE MNĄ NA SKAJPIE I DUUUŻO CZASU NA PISANIE <3
    POZDRAWIAM TWÓJ PISZCZĄCY I CZEKAJĄC NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ Asikeo^^ <3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja kocham twoje komentarze! Zawsze dowiaduję się z nich więcej, niż bym chciała! Ale i tak jest git :*
      Pielgrzym forever <3!!!!

      Usuń