piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział IX

Ten rozdział dedykuję Asi, mojej kochanej, która teraz jest chora, ale do wycieczki wyzdrowieje(musi, inaczej zabiję :P). Zdrowiej słonko :* Dedykuję go także moim wiernym fankom( czyt. Sylwia i Justyna :D), które nie mogły się doczekać i cały czas mnie nękały, bym go napisała. Buziak dla moich kochanych :*


- Wydaje mi się, czy Annie już wstała? - zapytała cicho mama
- Tak, wstałam. Też mnie to dziwi, ale chyba dlatego, że dzisiaj urodzinki Sami, denerwuję się tak samo jak ona. Nigdy nie byłam na takim balu, nie wiem, czego się tam spodziewać. Boże, dostałam słowotoku...
Zamilkłam, bo złapał mnie kaszel. Za szybko oddychałam i powietrze nierówno wpadało do płuc.
Mama zaczęła się śmiać.
- A pomyśl, co będziesz przeżywać na swoim balu. To dopiero będzie.
- Jeszcze o tym nie myślę. A co na śniadanie?
- Co chcesz. Mogą być tosty, jajecznica, płatki z mlekiem. Chyba że tata wyjadł wczoraj całą paczkę...
Spojrzała spod rzęs na tatę, który właśnie przeżuwał kanapkę. Próbował coś powiedzieć, ale nic nie zrozumiałyśmy. Ponownie odezwał się dopiero, gdy połknął.
- ...nic nie zjadłem...zostało jeszcze dużo płatków. Ale zawsze jest na mnie, jakby było inaczej... - powiedział, kończąc kanapkę
- Nikt cię o nic nie oskarża - odparła mama. Podeszła do niego i pocałowała w czoło. A potem usiadła na kolanach i po prostu zaczęli się całować.
Jęknęłam zdegustowana. Znów się zaczyna, pomyślałam. Dlaczego ja muszę przez to przechodzić?
- Powiedzcie mi, jak skończycie, to pójdę po sok i będę mogła go pić, spokojnie na was patrząc - zakomunikowałam.
- Oj już się tak nie pusz. Tylko się pocałowaliśmy. Jesteśmy u siebie i możemy robić co chcemy.
- Ale nie przy mnie, błagam.
- A co ci... - zaczął tata, ale mu przerwałam
- Dobra. Nie chcę znać szczegółów, zostawmy ten temat. Zjem sobie tosty i pójdę do siebie. A wtedy róbcie sobie co chcecie, w swoim domu. Okey?
- Dobra, dobra. Z szynką, czy z samym serem? - zapytała mama
- Z serem. Tylko
Jadłam tosty powoli, dokładnie przeżuwając każdy kęs. Popiłam to sporą ilością soku. Był zimny, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Lubiłam zimne napoje. I chciałam porządnie się najeść, nie wiedziałam, co będzie na balu Sami. Więc się przygotowałam. A dokładnie swój żołądek.
Na górę pobiegłam w podskokach. Byłam tak podekscytowana balem, że mogłabym śpiewać. Albo lepiej nie, swoim fałszowaniem wystraszyłabym zwierzątka w lesie. Byłam po prostu w dobrym humorze. Dzisiaj jest ważny dzień Samary. A jeśli ona miała ważny dzień, to ja też. I spotkam się z Aidanem. To też działało na mnie jak narkotyk. I jeszcze ten bal. Wiedziałam, że będzie przełomowy, w życiu Sami i nie tylko. A do tego był przygotowaniem do mojego balu.
Postanowiłam wcześniej, że uczeszę się w koka, ale Sami od razu zaczęła piszczeć, że powinnam zakręcić włosy. Poszłam więc do łazienki sprawdzić, czy jest tak lokówka mamy. Na szczęście była. Postanowiłam zrobić to dopiero po włożeniu sukni. Miałam jeszcze 45 minut do przyjazdu Aidana, ale wolałam przygotować się wcześniej, niż potem spieszyć i czegoś zapomnieć.
Niepokoiła mnie tylko jedna sprawa. Moje buty. A dokładnie dziesięciocentymetrowe obcasy. Nigdy nie chodziłam w takich butach, więc wczoraj wieczorem je założyłam, tak na próbę. Zrobiłam dwa kroki i prawie się przewróciłam. Potem szło mi trochę lepiej, stawiałam małe kroki i starałam się jak najbardziej odchylać do tyłu. Ale nie szłam po schodach, nie wiedziałam też jaka podłoga będzie na sali wynajętej przez rodziców Samary. Jeszcze tego mi brakowało, żebym przewróciła się przy całej sali gości.
Mój pokój, jak zwykle nie posprzątany był dzisiaj w jeszcze gorszym stanie. Zazwyczaj ścieliłam łóżko, a teraz jakoś wyleciało mi to z głowy. Kołdra dosłownie stała na łóżku, a poduszki były zmięte i wciśnięte w oparcie nad głową. Ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Wzięłam z szafki czystą bieliznę i poszłam do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Ciepła woda dobrze mi zrobiła, rozluźniła mięśnie. Ale musiałam wreszcie wyjść, nie mogłam tam siedzieć w nieskończoność.  Nie miałam zamiaru suszyć włosów, przecież miałam robić loki. Założyłam ubrania i wyszłam. Na schodach stała mama.
- Pomóc ci w czymś, skarbie? - zapytała
- Nie, dam radę. Dzięki.
- Na pewno. Nigdy nie zakładałaś sukienki, ani nie malowałaś się na taką uroczystość. Mam w tym większe doświadczenie. Poza tym i tak muszę zrobić ci pamiątkowe zdjęcie.
- A niby po co?
- Mówię, że pamiątkowe. W końcu pierwszy raz zobaczę cię w sukience, więc pomyślałam, że muszę uwiecznić jakoś tą chwilę.
- Tu się popukaj - powiedziałam, pukając się palcem w czoło - Ale chyba możesz pomóc mi w włożeniu sukni i makijarzu. Masz rację, kompletnie nie wiem, jak mam się umalować na taką okazję.
- No pewnie. Bo kiedy ja nie mam racji - mama zaśmiała się - Choć, najpierw włożysz suknię, a dopiero potem zrobię ci loki i makijaż, bo się rozmarze.
Poszłyśmy do pokoju. Suknia powieszona była na wieszaku, na poręczy od schodków, gdzie mogła się prezentować w całej okazałości. Naprawdę była piękna.
- Będziesz w niej ślicznie wyglądać - powiedziała mama
- Nie mogę wyobrazić sobie siebie w niej.
- Przyzwyczaisz się. A dzisiaj będziesz świetnie wyglądać. Jedziesz z Aidanem?
- Tak, a co? Mogę, prawda?
- Tak tak, tylko pytam. My z tatą pojedziemy trochę później. Około 11.00
- Dlaczego tak późno. Przegapicie przemowę.
- Wiem, ale musimy coś załatwić. Nie martw się, zdążymy na pierwszy taniec. Wiesz, że jako najlepsza przyjaciółka i świadek Samary musisz zatańczyć.
- Że co?!?!?! Ale jak no... dlaczego nikt mi nie powiedział... przecież ja nie umiem tańczyć tego tam... walca, czy czegoś innego!!!
- Ale Aidan umie. W tańcu wszystko zależy od tego jak prowadzi twój partner.
- A ty skąd to wiesz?
- Zapytałam go, jak kiedyś do ciebie przyszedł.
- Że co?! - znów się wkurzyłam - Ale zaraz, skoro wiedziałaś, że będę musiała tańczyć, to dlaczego mówisz mi o tym godzinę przed balem, co?!
- Jakoś wyleciało mi to z głowy. Chyba się starzeję.
- Pfff.... - nadal byłam zła.
- Annie, złość piękności szkodzi. Przestań się już gniewać i zdejmuj spodnie.
- Już, już - zapikała moja komórka - Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Sami - Co tam - powiedziałam, pokazując mamie, że na razie usiądę.
- Annie, błagam pomóż!!! Nie wiem, co robić!!! Weszłam właśnie do swojego pokoju i zobaczyłam moją sukienkę całą pociętą i brudną!! Jest cała w strzępach! Ach.. co ja teraz zrobię?!?! Nie będzie balu!! Nie wyjdę przecież w czymś takim!! Nie wiem, co robić. Annie!!!
- Spokojnie. Tylko spokojnie. Coś wymyślimy - powiedziałam - Nie martw się, coś się poradzi. Zaraz zapytam mamę, może ma jakąś sukienkę, podobną do twojej - zaczęłam nerwowo biegać po pokoju, zastanawiając się co robić. Jak pomóc? Byłam w kropce, nie miałam żadnej sukienki, którą mogłabym pożyczyć Sami.
- Haaaaahahahahahhaha ale się nabrałaś. Jestem mistrzem w zmienianiu  modulowaniu głosu. Ale byłaś przerażona. Haah.
- Poje..pogrzało cię?!?! - krzyknęłam, przypminając sobie, że mama jest w pokoju obok - Mało zawału przez ciebie nie dostałam!! Jak mogłaś mnie tak nastraszyć?!
- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Musiałam. Mam świetny humor. Jeszcze nigdy nie byłam taka wesoła. Naprawdę, Annie, jestem taka szczęśliwa. Wreszcie nadszedł ten dzień, na który czekałam od tak dawna.
- Cieszę się, ale dlaczego akurat mnie wybrałaś na swoją ofiarę?
- Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką i cię kocham i uwielbiam i... jesteś najlepsza.
- Achaa... no też cię kocham, ale błagam nie strasz mnie tak więcej. Naprawdę się martwiłam. Byłaś przerażona.
- Ty bardziej - powiedziała Sami, nadal się śmiejąc.
- Dobra, muszę się szykować, niedługo przyjedzie Aidan.
- Mrrr... uwielbiam was normalnie. Ale jest z was piękna para.
- Samii, nie jesteśmy parą, tylko przyjaciółmi. I idziemy razem na  twój bal - i myślę o nim coraz więcej i więcej, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego Sami. Jak nic zaczęłaby piszczeć, że się zakochałam, a to nieprawda. Chyba.
- Taa, wiem przecież. Tylko się droczę. To jak, do zobaczenia na balu. Muszę wziąć aparat, żeby ci zdjęcie zrobić. W końcu pierwszy raz zobaczę cię w sukience
- Nie no, ty też. To samo powiedziała mi mama. Jezuu, serio to takie pamiętne wydarzenie?
- Bynajmniej. Buziaczki.
- Pa.
Rozłączyła się.
- Mogę - zapytała mama zza drzwi
- Jasne, już skończyłam. Zapomniałam wypomnieć Sami, że nie powiedziała mi o tym tańcu. Ach.. nie będę znowu dzwonić, a na balu nie będę psuć jej humoru. Policzę się z nią później.
- No dobra, koniec gadania. Jest już 9.20, a ty jeszcze nic nie gotowa.
- Już, ooo, niedobrze. Muszę zdążyć, żeby Aidan nie czekał.
- Rozbieraj się
Mama pomogła mi wcisnąć się w sukienkę. Miałam nadzieję, że nie przytyłam przez ten dzień, ale nie. Sukienka leżała idealnie. Opinała mój niezbyt duży biust, talię i duży(moim zdaniem) tył. Jej kolor podkreślał kolor moich oczu, stawały się jeszcze bardziej ciemne i tajemnicze. Lubiłam je i ich odcień, atramentowy, jak ciemne morze, wzburzone przez wiatr. Lubiłam takie określenie, bo lubiłam morza, oceany, ogólnie wodę. A wracając do sukienki, podobała mi się. Teraz, w domu, gdy się przejrzałam w lustrze, doceniłam jej piękno. To moja pierwsza sukienka. I jest niesamowita. Przerażał mnie tylko duży dekolt. Jak dla mnie, za duży. Ale co tam, Aidan się uciesz. Żartuję. Bardziej bałam się butów. Jeśli się w nich przewrócę, to chyba nie wstanę.
- Choć, umaluję cię u siebie. Mam zbyt dużo kosmetyków, żeby je tu przynosić. Załóż buty i spróbuj dojść w nich do mojej sypialni.
- Misja samobójcza. Nie wiem, dlaczego się zgodziłam na te buty.
Usiadłam na pufie i wcisnęłam buty. Siedzieć w nich mogłam spokojnie, były wygodne i nie obcierały. Ale co do chodzenia... a miałam w nich jeszcze tańczyć. Ale tym będę martwić się później. Teraz musiałam przejść 7 metrów, jako test. Poszło mi dobrze, nawet. Miałam je już raz na nogach, więc wiedziałam, czego się spodziewać. Stawiałam małe kroczki, powoli zbliżając się do drzwi.
- No widzisz - powiedziała mama - Dobrze ci idzie. Tylko nie zginaj kolan, wtedy będzie łatwiej.
Posłuchałam. Rzeczywiście, pomogło. Szło się lepiej. Może nie będzie aż tak źle?
- Siadaj, pójdę jeszcze do łazienki po lokówkę. No, masz tam fotel, usiądź. Tylko nie pognieć sukni. Ostrożnie
Usiadłam. Bałam się nawet drgnąć, żeby fałdy materiału się nie pozaginały. Mama wróciła pół minuty później.
- Hm... niech no pomyślę. Do tej sukni pasowałby turkusowy lub błękitny makijaż. Chyba że...
- Chyba że co?
- Chyba że umalowałabym Cię moim specjalnym makijażem. Zostawiałam go na twój bal, ale mogę go użyć wcześniej.
- Nie, stary starczy. Błękitny.
- Napewno? - mama nadal gotowa była użyć tego tam... specjału
- Tak - odpowiedziałam
- Jak chcesz. Czyli błękitnie cienie, podkład, odrobinę różu, eyeliner, błyszczyk, tusz... - wymieniała, po kolei wyjmując kosmetyki na toaletkę. Na początku nałożyła mi podkład, szczególnie pod oczy, gdzie rzucały się trochę cienie, po nocy spędzonej przed laptopem. Potem róż, ale zdecydowałyśmy wspólnie, że ma za mocny odcień, a ja za bladą skórę, więc zrezygnowałyśmy. Następnie cienie do powiek, błękitne i trochę bieli. A potem już tylko kreski eyelinerem(mama robiła je perfekcyjnie równo, aż byłam pod wrażeniem), tusz do rzęs i błyszczyk. Na koniec mama zakręciła mi włosy swoją lokówką - jeszcze się nie odwracaj - powiedziała - muszę poprawić jeden lok. Znów zaczęła majstrować przy moich włosach
- Mogę już... chcę zobaczyć.
- Chwilka... o, już. Wyglądasz ślicznie, kochanie.
Odetchnęłam, wstałam i podeszłam do szafy, której drzwi stanowiło wielkie lustro. I przeżyłam szok. Wyglądałam naprawdę dobrze. Na pierwszy rzut oka sama się nie poznałam.  Miałam perfekcyjny makijaż, błękitne cienie były nałożone równomiernie, na obu powiekach(spotykałam ludzi, który mieli nierównomiernie. Bardzo fajnie to wyglądało). Błyszczyk był prawie bezbarwny, ale błyszczał znakomicie. Miałam tylko zastrzeżenia do eyelinera, zrobiłabym tylko troszkę krótsze kreski. Ale i tak mi się podobało. Nawet, byłam zachwycona, nie wierzyłam, że mogę tak ładnie wyglądać. Buty też wydawały mi się mniej groźne, zaczęłam chodzić po pokoju i zauważyłam, że gdy o nich nie myślę, to nie sprawiają problemu.
- Szybko się uczysz - skomentowała to mama
Teraz tylko musiałam zejść po schodach, na dół. Tylko. Zostało pięć minut do przyjazdu Aidana. Jeśli wierzyć zegarkowi mamy. Wzięłam jeszcze z pokoju płaszcz i podeszłam do schodach. Yolo, pomyślałam i weszłam na pierwszy stopień. Potem drugi, trzeci i tak dalej. Ani się zorientowałam, stałam w holu. Teraz już martwiłam się tylko tańcem. I może tym, co powie Aidan na mój widok. Czy mu się spodoba, czy nie. Zależało mi na jego opinii. W holu, tak jak myślałam, stał tata z apatarem.
- Miało nie być zdjęć!
- Mama miała ich nie robić. Ale nie ja.
- Dobra, niech będzie
- Uśmiechnij się Ann.
Posłusznie wygięłam wargi. Błysnęło.
- Mogę zobaczyć? - zapytałam
- Nie, nie teraz. Po drodze pójdę i je wywołam, żeby od razu postawić na kominku.
- Nie.. - jęknęłam - Pokarz mi je chociaż, jak brzydkie, to nie waż się go nikomu pokazywać.
- Wyszłaś pięknie, nie marudź już, tylko...
Przerwało mu pukanie do drzwi. Serce zabiło mi mocniej. To napewno Aidan. Zżerała mnie ciekawość, jak będzie wyglądał w smokingu. Chociaż on mógłby nosić worek a i tak wyglądałby jak model-buntownik.
- To pewnie Aidan. Idź otworzyć i zaproś go na chwilkę.
- Nie mamy czasu, musimy już jechać. Mama mówiła, że będziecie około 11.00. Więc pa.
- Idź, już, bo się spóźnicie. Tata schował aparat w futerale i poszedł na górę. A ja poszłam do drzwi. Znów rozległo się pukanie. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam. I mnie zamurowało. Aidan wyglądał lepiej, niż sobie wyobrażałam(nie żeby dużo o tym myślała). Czarny smoking miał dopasowany, buty wypastowane, wyglądał jak celebryta. Ale oczywiście musiał dodać coś do tego pięknego obrazu. W kieszonce u marynarki zauważyłam czarną bandanę.
Spojrzałam na jego twarz. Powoli się uśmiechał, a jego oczy błyszczały.
- Annie, wyglądasz... niesamowicie... - zaniemówił. Chyba mu się spodobało.
- No cóż, ty też jesteś przystojny - nie do końca to chciałam powiedzieć. Ale zaczął mi się plątać język, gdy go zobaczyłam - Muszę przyznać, że wyglądasz lepiej, niż sobie wyobrażałam...
Ups! Wymsknęło mi się. Teraz pewnie pomyśli, że o nim rozmyślam. Ale tylko uniósł brwi.
- Idziemy? - zapytał
- Tak - odparłam i położyłam na rękę na jego wyciągniętym w moją stronę ramieniu.
Szliśmy powoli, do samochodu, który stał kilka metrów za podjazdem.
- Limuzyna. WOW! Będę jechała limuzyną! Pierwszy raz!
- Cieszę się. Pomyślałem, że wolałabyś nie jechać na motorze na bal w takiej sukience i obcasach...- powiedział - Możesz w ogóle w nich chodzić?
- Nie jest źle. Tylko muszę uważać.
- A jak będziesz tańczyć pierwszy taniec? W nich?
- No nie! Ty też o nim wiesz. Tylko ja nic nie wiedziałam. To nie fair. - wydęłam usta
- Spokojnie. Dasz radę. Będę przy tobie cały czas.
- Wiem, ale ja nie umiem tańczyć - powiedziałam, wsiadając do auta.
- To nic, ważne że ja umiem.
- Tylko mnie nie wypuść. Jak nic bym się przewróciła.
- Nic ci się przy mnie nie stanie. Będzie dobrze. Zobaczysz, to nie jest takie  straszne.
- Mam nadzieję.
Jechaliśmy powoli, Aidan nie patrzyła na mnie, ale wydawało mi się, śledził dyskretnie każdy mój ruch. Ja gapiłam się w okno. Patrzyłam na las, jezioro, miasteczko. Wszystko mijaliśmy po drodze. Bal miał odbyć się w zamku blisko końca Eartheid, rodzice Sami wynajęli zamek na czas balu. Znali się z jego właścicielami, więc nie było wielu problemów. Nie byłam tam nigdy, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Znając upodobania Sami mogłam stwierdzić tylko tyle, że będzie bardzo wytwornie i na bogato.
Gdy zatrzymaliśmy się, Aidan spojrzał na mnie wreszcie i powiedział:
- Idziemy? Jeszcze nie ma 10.00, możemy tu posiedzieć
- Nie, dobrze nawet się złożyło, że jesteśmy wcześniej. Chcę jeszcze porozmawiać z Sami.
- Jak sobie życzysz. Chodźmy zatem.
Obszedł samochód i otworzył przede mną drzwiczki. Wysiadłam z jego pomocą, uważając, by nie pognieść sukienki. Tak jak wcześniej, przed domem podał mi ramię
- Nie wiedziałam, że jesteś taki szarmancki.
- Widać wiele o mnie nie wiesz - puścił do mnie oczko i się uśmiechnął.
- Cóż, nie jesteś tak zwaną otwartą księgą. Trudno cię przejrzeć, a co dopiero zrozumieć.
- Dzięki - powiedział z sarkazmem
Posłałam mu uśmiech. Odwzajemnił go. Patrzyłam na niego nadal, ale musiałam już odwrócić wzrok, bo doszliśmy właśnie do drzwi frontowych, gdzie stała Samara z rodzicami.
- Annie! Wyglądasz nieziemsko - powiedziała na mój widok. Spojrzała na Aidana - Ty też. Oboje wyglądacie tak pięknie razem. Jakbyście byli dla siebie stworzeni... - powiedziała z uśmieszkiem. Chytrym uśmieszkiem. Wiedziałam, co planuje. Ale chciałam się mylić. Według moich przypuszczeń za wszelką cenę będzie chciała połączyć mnie dzisiaj z Aidanem. Napewno. Za dobrze ją znam, żeby się mylić.
- Och, Sami, moja droga Sami. Przecież to ty dzisiaj jesteś gwiazdą. To tobą się dziś zajmujemy - powiedziałam, kładąc nacisk na słowo "tobą". Miałam nadzieję, żę zrozumiała aluzję i nie będzie mnie więcej podpuszczać.
- Poczekajcie chwilkę, musimy zrobić wam zdjęcie. Ethan poszedł po aparat - powiedział pan Crosschess - Ustawcie się pod tamtym drzewem, wskazał na dąb koło zamku.
- Annie, stań koło Aidana - powiedziała Sami, dyskretnie mrugając - I przytulcie się troszkę. Bliżej siebie, no bliżej, nie bójcie się.
Nie pomyliłam się. Miałam ochotę ją udusić. Ale powstrzymałam się z rękoczynem, bo szedł właśnie Ethan i musiałam przyznać, że zrobił się bardziej dorosły, gdy założył smoking. Chusteczka w jego kieszeni była dokładnie w kolorze sukni Sami. Westchnęłam, gdy podał aparat tacie Samary i podszedł do nas.
- Annie, wyglądasz niezwykle uroczo.
- Dziękuję. Tobie też niczego nie brakuje - uśmiechnęłam się. I on także.podszedł do Sami i ją objął. A ona go pocałowała. W usta! I to przy rodzicach! Nie wiedziałam, że sprawy między nimi przyjęły taki obrót. Ciekawiło mnie, co o tym myślał Aidan. Staliśmy blisko siebie, ale nie tak blisko, jak Sami i Ethan. Był moim przyjacielem, ale w najskrytszych marzeniach miałam nadzieję na oś więcej. Nie żebym zazdrościła Sami, wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że jest szczęśliwa, ale jednak... . Oczywiście, Sami chciała nas zeswatać, ale ja chciałam, żeby to się samo potoczyło. A jeśli nie, trudno. I tak zostaniemy przyjaciółmi.
- Uśmiechnijcie się - powiedział pan Crosschess. Błysnęło - jeszcze jedno - ponowny błysk.
- No, wchodźcie już. Annie, oceń, jak ozdobiliśmy salę. Nie chciałam przesadzać, ale wiesz, że nie lubię skromności, więc... zależy mi na twojej opinii. Na twojej też - Sami zwróciła się do Aidana.
- Naturalnie - uśmiechnął się - Annie, możemy pogadać. Tylko chwilę.
- Jasne - nie wiedziałam, o co może chodzić. Odeszliśmy kawałek na bok.
- Nie zrozum mnie źle, ale... nie chciałbym, żebyś się na mnie obraziła, ale... moim zdaniem Samara nie powinna być... tak blisko z moim bratem. Jesteśmy niebezpieczni, nie jestem pewien...
- Ale o co dokładnie chodzi? Niebezpieczni? Ale przecież... no niby jesteście Zmiennymi, ale to tylko podczas pełni tracicie kontrolę. Przepraszam, że tak otwarcie, ale nie mogę inaczej.
- Nic nie szkodzi. Masz rację, podczas pełni jest najgorzej, ale nie tylko. Nie mogę tego dokładnie wyjaśnić, nie teraz. Po prostu chcę, abyś wiedziała, że nie mam nic do twojej przyjaciółki, po prostu tego nie popieram.
Zastanowiłam się nad tym, co powiedział. Skoro nie popierał związku Sami i Ethana, to tym bardziej sam nie będzie chciał wchodzić w głębsze relacje...
- Ulżyło mi, że już to powiedziałem. Teraz możemy już iść. Chcę być z tobą szczery, jesteśmy przecież przyjaciółmi - Tak, jesteśmy, pomyślałam. Chyba bardzo mu zależało na tej przyjaźni. Tylko na tym.
- Tak. Chodźmy już.
Rodziców Sami już nie było, a oraz Ethanem znikali właśnie we wnętrzu zamku. I my tam poszliśmy. Po
Jadalnia
wejściu od razu rzucały się w oczy rozmiary pomieszczeń. Były ogromne! I wytworne. Meble były bogato zdobione, złote wykończenia, zrobione z mahoniu komody i szafki. A to był tylko hol!
Następnie przeszliśmy do pięknej, równie dużej sali, która służyła za jadalnię. Na stole stała porcelanowa zastawa i komplet talerzy, talerzyków i złotych sztućców. Ściany były bogato obwieszone obrazami, a przy wejściach i oknach stały kolumny. Na regałach stały książki, gdyby komuś zachciało się poczytać. W każdym kącie pomieszczenia stał wielki wazon pełen białych róż. Na krzesłach przywieszone były malutkie karteczki, na wstążkach.
- Sami, po co te kartki na krzesłach? - zapytałam przyjaciółkę
- Są na nich napisane imiona i nazwiska osób, które tam mają siedzieć. Wczoraj z mamą długo siedziałyśmy i dobierałyśmy tak ludzi, żeby każdy był zadowolony. Ty siedzisz po mojej lewej stronie. Koło Aidana, oczywiście.
- Tak, spodziewałam się tego. Za dobrze cię znam, wiedziałam od początku, że będziesz próbować. Ale na nic twoje starania. On nie chce angażować się w żaden związek - odparłam z lekkim smutkiem w głosie. Miałam nadzieję, że Sami tego nie zauważy.
- Ale zawsze warto próbować - uśmiechnęła się - Co sądzisz o jadalni? Piękna, nie?
- Tak, ale czy nie jest odrobinę za duża?
- Za duża?! Nie widziałaś jeszcze sali balowej. Tutaj będziemy tylko jeść, tam natomiast odbędzie się większość uroczystości. Choć. Aidan, zapraszam tutaj - zawołała do chłopaka. Podążył za nami.
Rzeczywiście, Sami nie przesadzała. Jadalnia w porównaniu z salą balową była schowkiem na szczotki. Nie,
Sala Balowa
nie była duża, była gigantyczna. Prawie jak Wielka Sala w Hogwarcie. Po pierwsze była prawie pusta. Prawie, bo po jej bokach gdzieniegdzie stały fotele, regały i szafki z książkami a także wazony z różami. Oprócz rozmiarów w oczy rzucały się także świetliste żyrandole, zwisające nisko z sufitu. Mieniły się i połyskiwały w promieniach słońca, wpadającego przez masywne okna. Pod ścianą, naprzeciwko głównego wejścia stały także kanapy, gdyby ktoś zmęczył się tańcem i chciał odpocząć. Było bardzo bogato i drogo. Ale w końcu ten dzień należał do Sami. Zasłużyła, by się dobrze bawić i mieć swój wymarzony bal.
 - Pierwszy taniec odbędzie się po mojej przemowie - szepnęła Sami - Potem uczta i dalsze tańce. Aż do rana. Mam nadzieję, że wytrzymam tyle w tych butach.
- Ty też? Hah, ja mam tak samo. Te obcasy mnie dobijają, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Gdyby nie twój bal, w życiu nie pozwoliłabym się tak wymalować, nie włożyłabym sukienki i tych butów.
- Wiem. I za to właśnie cię kocham.
- Samaro! - krzyknęła pani Crosschess - Przyszli goście. Chodź już.
- Już idę - opowiedziała Sami - Idziesz ze mną. Najpierw muszę przywitać wszystkich, więc będzie mi potrzebne wsparcie. Rodzice będą pomagać znaleźć przybyłym ich miejsca, więc będę tam sama.
- Jasne, zawsze możesz na mnie liczyć, przecież - uśmiechnęłam się i podążyłam za przyjaciółką. Przyszło aż 69 osób. Zaproszonych zostało 80, ale nie wszyscy potwierdzili przybycie. Poznałam też wreszcie Alexis Mitchell. Jest urocza. Przyjemnie mi się z nią rozmawiało. Tylko odrobinkę się wyróżniała. Wszystkie panie, kobiety miały długie, wieczorowe suknie, a Alexis miała śliczną, ale trochę nie pasującą do sytuacji krótką,
Sukienka Alexis
fioletową sukienkę. I ma starszego od nas chłopaka, Luke'a. Ale oboje są bardzo mili i fajni. I Alex słucha rocka! Czuję, że zostaniemy przyjaciółkami. Dobrze się dogadujemy. A Ethan i Aidan z kolei cały czas rozmawiali z Lukiem.
Gdy zasiedliśmy wszyscy za stołami, Samara wyszła na podwyższenie i zaczęła:
- Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy zaszczycili nas swoją obecnością. Jest mi niezmiernie miło gościć nas w tak ważnym dla mnie dniu. Kończę dzisiaj siedemnaście lat, a dla każdego z nas to najważniejszy dzień w całym życiu. Pragnę, abyśmy bawili się dzisiaj ze sobą do białego rana bez kłótni i sprzeczek. A teraz zapraszam na pierwszy taniec. Proszę moją najlepszą przyjaciókę i świadka, Annabelle Whithmoore, alby towarzyszyła mi w tym tańcu. Proszę także moich drogich rodziców, państwo Mitchell, Alexis, oraz państwa Jankinsów i McHonestów.
No to zacznie się rzeź, pomyślałam. Aidan podszedł do mnie i pochylił się, wyciągając dłoń.
- Mogę prosić? - zapytał uprzejmie
- Oczywiście - uśmiechnęłam się
Wszystkie zaproszone pary wyszły na parkiet wielkiej sali. Czekaliśmy tylko na muzykę.
- Połóż lewą dłoń na moim ramieniu, a prawą mi podaj.
Wykonałam to, o co mnie prosił. W tym momencie zabrzmiała muzyka. Aidan położył swoją dłoń na mojej talii a drugą złapał moją prawą rękę. Zaczęliśmy się powoli ruszać. Rzeczywiście, umiał tańczyć wyśmienicie. Powoli zapamiętywałam kroki i nawet sprawiało mi to przyjemność. Chociaż tańczyłam to pierwszy raz, nie miałam większych trudności. A do tego tańczyłam z Aidanem. Spojrzałam na Sami. Wirowała w ramionach Ethana. Gdy na nich spojrzałam, przypomniało mi się to, co powiedział Aidan. Czemu jest przeciwny ich związkowi. Miałam nadzieję, że mi to dokładniej wytłumacz, gdy będzie okazja.
W końcu muzyka ucichła. Aidan złapał mnie za rękę i odprowadził do stołu. Nie mogłam się przyzwyczaić do jego zachowania. Otwierał przede mną każde drzwi i odsuwał mi za każdym razem krzesła. Podobało mi się to. Ale nie wiedziałam, czy robi to dlatego, ze wymaga tego sytuacja, czy robi to sam z siebie.
- Podano do stołu - rozległ się czyjś głos i kelnerzy podeszli do każdego z gości, podnosząc pokrywę talerza. Każdy był przykryty. Na pierwsze danie składała się zupa-krem z grzybów. Było przepyszne. Gdy już zjedliśmy, zabrano nam podstawki i podano danie nr 2, czyli filety z kurczaka w panierce, do tego sałatka i ziemniaki z koperkiem. Omnomnom. Potem chwilka przerwy i deser. I tutaj było dosłownie wszystko. W pucharku, oprócz lodów, bitej śmietany i  polewy zauważyłam M&M-sy, żelki i posypkę. To był chyba specjalny przepis Sami. Kompletnie nie pasował do reszty. Ale ucieszyłam się, że nie wszystko było takie wystawne, że było coś z rzeczywistości.
Nie chciałam narazie tańczyć, więc razem z Alexis, Aidanem i Lukiem usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Samara z Ethanem gdzieś zniknęli. Chłopcy chcieli wyjść na dwór, porozmawiać o męskich sprawach, więc zostałam sama z Alex. Rozmawiałyśmy głównie o muzyce.
- Więc grasz na gitarze? - zapytałam
- Tak, już ponad rok - odpowiedziała z uśmiechem - Uwielbiam to. Zawsze chciałam nauczyć się grać, a dopiero teraz przekonałam mamę, żeby pozwoliła mi na lekcje.
- Też grałam. Ale to już dawno było. Od kilku miesięcy nie trzymałam gitary.
I tak trwała nasza rozmowa, dopóki nie przyszli chłopcy. Aidan chciał zatańczyć, potem jeszcze raz i jeszcze. I chciało mu się jeść, zjadł wszystkie przystawki, jakie był w zasięgu jego rąk. Potem zaczął mnie rozśmieszać, gdy jadłam. Robił głupie miny, więc nie mogłam niczego spokojnie przeżuć. Ale mimo to była to miłą odmiana. Na początku był taki poważny, a teraz się rozweselił i śmiał nawet sam z siebie. Miał taki piękny uśmiech. Tego dnia zaśmiał się więcej razy, niż przez całą naszą znajomość.

3 komentarze:

  1. No więc, zaczynamy !!!
    1. Dziękuję za dedykację :* Mam nadzieję, że do środy mi przejdzie. ;3 Nie mogę ominąć tej wycieczki... !
    2. Nareeeeeszcie !!! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału ! W końcu Sami(ja) ma swój bal !
    3. Kocham sukienkę Annie( niebieska !!! <3) A buty.. <3
    4. Ta scena z YOLO mnie rozwaliła xD.
    5. Ethan i Sami się pocałowali... (Jezu i to przy rodzicach ! Co ja robię...Jednak to chyba nie jest najgorsze. Już się boję co będzie w następnym rozdziale... :D
    6. Chcesz, żebym zawału dostała?Choroba chcę mnie zabić i jeszcze ty ! Ten żart z sukienką prawie skończył się moją śmiercią !!! Nie ładnie ja już się w poniedziałek lub na skajpie policzę xD
    7.Hmmm...jestem bardzo ciekawa MAKIJAŻU Annie na jej balu. Interesuję mnie to i to bardzo... :D
    8.Rodzice Annie są BARDZO zboczeni. Istnieją pewne granice ! Nie przy własnym dziecku !!!
    9 Aidan (mrrr ;3) umie tańczyć walca ! Nie spodziewałam się....
    10. Oni muszą być razem ! Koniec kropka ! Inaczej będzie źle...
    11. Aidan zaskoczył mnie z tą limuzyną. myślałam, że pojadą motorem albo samochodem. No, ale limuzyny się nie spodziewałam
    12. Na reszcie pojawia się Sylfia !! Jak zwykle oryginalna ;3 Hmmm i jeszcze z chłopakiem....Luke'em(ukradłaś imię, ale wybaczam ! :*)
    13. Jadalnia i sala balowa..<3 Aż nie wiem co powiedzieć ! Po prostu śliczne ( skromnie powiedziane).
    14.69 osób....^^ Zboczuch xD
    15.Pominęłam najważniejszy fakt... Annie założyła sukienkę ;o. Byłam w szoku !!!
    16. Annie miała rację, że nie powiedziała Sami, że zakochała się w Aidanie, bo ta na pewno zaczęła by piszczeć( jeśli ona to ja, więc na pewno by się tak stało xD)
    17.Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej !!! :D
    18.Jak mogłam zapomnieć o tym napisać... Aidan w smokingu !!! :3 <3
    19.Wiem, że cię to wkurzy, ale dla mnie rozdział za krótki( zawsze tak będzie... :D) Co byś nie napisała dla mnie to będzie mało !
    20.Hmmmm Aidan+ Annie !!! Aidabell Forever ! <3 ( choroba mi szkodzi..xD)
    Podsumowując rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podobał ! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej i mam nadzieję, że tym razem nie dostanę zawału go czytając. Czekam na ciąg dalszy i życzę duuuuuużo weny !!!
    Pozdrawiam, Twój chory Asikeo ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożee, dłuższego sie nie dało? ;_;
      Nie odpowiem na wszystko, ale postaram się coś sprostować
      Po pierwsze Annie nie zakochała się w Aidanie. Ona tylko taką możliwość rozważa!!!
      Po drugie sama mi mówiłaś, żebym nie pisała dłuższego :P
      Aidabell <3 Uwieliam to :*
      Wracaj szybko do zdrowia :*

      Usuń
  2. Hej, dzia za dedykację :3 Rozdział fajny, tylko mogłabyś częściej dodawać :x Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń