sobota, 8 marca 2014

Rozdział VIII

Rozdział z dedykacją dla mojej kochanej Sami-Asi Guzek. Czekałaś na te rozdział cały tydzień, więc napisałam jak najszybciej. Dla ciebie kochana :*


- Cześć kochanie - powiedziała mama, gdy wchodziłam po schodach.
- Hej - odpowiedziałam zamyślona, cały czas myślałam o Aidanie.
- Jak tam w szkole?
- Dobrze, nikt mnie nie zabił ani nie przewrócił. Lekcje nudne, ale Aidan mnie raz rozśmieszył - uśmiechnęłam się, gdy mi się to przypomniało - Tak niechcący.
- To ten chłopak, który tu przychodzi?
- Tak, to ten chłopak mamo.
- Lubisz go? - mama uniosła brew i czekała na moją odpowiedź.
- No raczej. Jesteśmy przyjaciółmi - zdziwiłam się, że tak łatwo to powiedziałam.
- Przyjaciółmi, tak... - mama spojrzała na mnie trochę skrępowana - Nie myślałam, że będę musiała kiedyś to mówić, ale chyba wiesz, że jeden błąd i... będziesz musiała ponosić duże konsekwencje, więc... - nie wiedziała jak to powiedzieć.
- Ale o co ci chodzi? - zapytałam
- No o to... no...no....
- No?
 - No żebyście się zabezpieczali, gdy...  - nie musiała kończyć.
- Mamo! My nie... Bożeee!!! - Omg, czy ona myśli tylko o jednym. Jak nie robi to myśli.
- Chciałam się tylko upewnić, czy wiesz, co robisz.
- Mamo, tylko się przyjaźnimy. Jest spoko...
- Dobrze, rozumiem. A, zapomniałabym. Samara czeka na górze, przyszła jakieś pół godziny  temu.
- Teraz mi to mówisz?! Boszz, dobra, idę.
- Przyjdz na kolację. I zaproś Sami, na pewno też jest głodna.
- Okey, zapytam.
Mama poszła do kuchni, a ja pognałam na górę. Prawie przewróciłam się na dywaniku przed drzwiami, ale w ostatniej chwili złapałam klamkę i jednocześnie wspierając się na niej, otworzyłam drzwi.
- Annie! - krzyknęła, gdy mnie zobaczyła - Tęskniłam
- Sami, nie widziałyśmy się tylko jeden dzień.
- Nie tęskniłaś? Tydzień temu nie chciałaś, żebym cię na godzinę zostawiała, a teraz co?
- Aidan dotrzymywał mi towarzystwa.
- Uuuuuu!!! Chyba szykuje nam się tu romansik - powiedziała, śmiejąc się. Pacnęłam ją w ramię.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
- Przez te przygotowania ominie mnie twoje najważniejsze święto - zrobiła zmartwioną minę, ale tylko na pokaz, bo sekundę później już się śmiała.
- Święto? - nie wiedziałam, o co jej chodzi.
- No, utrata dziewictwa.
- Co, ty też, nie no, zmówiliście się czy jak? Weź wyjdz Sami, serio.
- Ani mi się śni. Opowiadaj, co się działo, gdy mnie nie było. Wszystko!
- No Aidan przyszedł do mnie dzisiaj rano, zapytał jak się czuję i  szedł ze mną do szkoły. Cały dzień gadaliśmy dowiedziałam się o nim kilku rzeczy. Poznaliśmy się bardziej.
Samara zaczęła się powoli uśmiechać.
- Poproś, żeby towarzyszył ci na balu. Przecież nie zapraszałaś nikogo innego.
- Ale, nie, nie wiem... - zawahałam się - A jak się nie zgodzi?
- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. A poza tym  będzie mu przykro spędzić sobotę samemu z wujem.
- Dlaczego?
- Ponieważ właśnie zaprosiłam Ethana i z przyjemnością zgodził się mi towarzyszyć. Jest taki słodki i uroczy. Doszliśmy już do tego, że gdy się żegnamy, całuje mnie w policzek. To kwestia czasu, gdy będziemy ze sobą chodzić.
- Ach Sami, na pewno wiesz, co robisz? Nie chcę, żeby złamał ci serca.
- Wiem, ale on nie jest taki. Jest wyjątkowy. Kocham go! O Boże ja go kocham!!
Zaczęła biegać po pokoju i wrzeszczeć, że go kocha. Byłą taka szczęśliwa, że nie miałam serca wspominać jej, że podłoga jest stara i może pęknąć. Gdy tak biegała, zauważyłam, że ma nową sukienkę. Pewnie kupiła ją, gdy wracała z przygotowań.
- Nowa sukienka? - zapytałam
- Nie, wyprana w Perwollu.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Masz dzisiaj bardzo dobry humor.
Uśmiechnęła się.
- No wiesz, pierwsza miłość upaja, odurza i takie tam. A właśnie, jutro jedziemy po sukienki. Byłam dzisiaj zamówić dla siebie. Jest śliczna, w różnych odcieniach zieleni, i troszkę bieli, ale jest bajeczna, uwielbiam ją. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i na pewno ją kupię.
- Boże, ale ty się szybko zakochujesz. To co, Ehtan już nie...
- Jeszcze tak, ale ta sukienka jest cudowna. Widziałam też taką ładną różową i pomyślałam o tobie.
- Róż? Srsly? Nie, nie włożyłabym różowej sukienki. Nie ja. To dla Rosalie. Wolę niebieską.
- Poszukasz sobie jutro czegoś.
- Tak, ale najpierw muszę zaprosić Aidana. Nie wiem, co powiedzieć, nigdy nie zapraszałam nigdzie chłopaka.
- Poradzisz sobie. Ja powiedziałam Ethanowi, że bardzo cieszyłabym się, gdyby zechciał towarzyszyć mi w tak ważnym dla mnie dniu.
- Łał, tak oficjalnie. Nie poznaję Cię, serio.
- Może dlatego, że dorośleję... - powiedziała
Spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami i zaczęłam chichotać.
- Ta, co ja gadam - Sami puściła do mnie oczko - Przecież ja nigdy nie dorosnę. Albo przynajmniej nie zmądrzeję.
- Zawsze będziesz wesoła i przemądrzała... i jeszcze zabawna i będziesz zawsze moją przyjaciółką. Kocham cię Samciu.
- Hahh Samciu? Masz zamiar do mnie tak mówić? To może już pójdę...
- Nie no, tam tylko powiedziałam. Zawsze będziesz Sami i to się nie zmieni.
- No, teraz też cię kocham
Przytuliłyśmy się. Włosy Sami pachniały cytrynowo. Jej ulubiony szampon jest truskawkowy, ale może się już skończył... W każdym razie pachniała cudnie.
- Nie mówiłam ci jeszcze,  poznałam dzisiaj fajną dziewczynę. Jest w naszym wieku, mieszka w mieście, była dzisiaj w sklepie, gdy oglądałam sukienki. Jest córką siostry pani Davis. Wiesz, przyjaciółki mamy. Jej tata pomagał ustawiać instalacje łuku nad przejściem, na mój bal, więc mama ich zaprosiła. Poznasz ją, jest naprawdę spoko. Ma na imię Alexis.
- Mhm... fajnie. Pytałaś, czy słucha rocka?
- Pff... ciebie tylko tyle obchodzi?
- Nie, no coś ty. Po prostu jestem ciekawa.
- Zapytaj sama, ja tymczasem pójdę już, muszę się wyspać. Jutro przyjedziemy po ciebie z mamą tak około 13.30. Jak kupimy sukienki to pójdziemy jeszcze na lody i może do jubilera. I koniecznie muszę kupić buty, nie tylko te do sukienki( to oczywiste), ale też coś do szkoły. I może po kilka kosmetyków. W każdym razie weź dużo kasy, to będą mega zakupy. Musimy się wyszaleć przed siedzeniem cały dzień z poważną twarzą. Nie będzie łatwo, ale spoko, damy radę.
- Okey, ja chyba dzisiaj zadzwonię do Aidana...
- Chcesz go zaprosić przez telefon? Jutro w szkole mu to powiesz.
- W szkole? Nie, jakoś tak, sama nie wiem.
- Annie, takich spraw nie załatwia się przez telefon ani SMS-em, tylko osobiście.
- No dobra, zgoda.
- No, do zobaczenia jutro. Będziemy szły razem, Ethan zaoferował, że może iść z nami więc i Aidan z pewnością będzie - uśmiechnęła się i wyszła.
Zostałam sama. Wiedziałam, że muszę wymyślić, jak tu zaprosić Aidana na bal Samary. Dawno już zastanawiałam się z kim pójdę, ale nie pomyślałam nigdy, że z Aidanem. Ale teraz byliśmy przyjaciółmi, więc czemu nie.
- Ann, kolacja - zawołała mama z kuchni.
- Idę - odkrzyknęłam. Wzięłam też telefon i  słuchawki, zamierzałam wyjść na spacer, by przemyśleć całą tą sytuację z balem i to, jak zaprosić Aidana. Las mi w tym pomagał. Pozwalał się skupić. Całości dopełniała ulubiona muzyka.
- Zrobiłam naleśniki, skończył się syrop, ale jest jeszcze bita śmietana. Weź z lodówki - powiedziała mama
Naleśniki były pyszne, mama była świetną kucharką. Tacie też chyba smakowały, bo milczał jak zaklęty tylko wcinał naleśniki, mlaskając przy tym bardzo donośnie.
Zjadłam trzy placki i wypiłam szklankę soku.
- Wychodzisz? - zapytała mama
- Tak, idę się przejść. Nie pójdę daleko, tylko kilka kilometrów.
- Ale wróć przed zmrokiem.
Na dworzu było gorąco, wiał lekki wiaterek. Lato w swojej pełnej okazałości. Zdecydowałam, że pójdę w moje ulubione miejsce, oddalone od domu o trzy kilometry. Było tam zawsze chłodniej niż w innych częściach lasu. Ale lubiłam to miejsce nie tylko dlatego. Mieściły się tam też ruiny starego pałacu. Gdy byłam mała, tata opowidał mi historię o duchu młodej kobiety, która w nim straszyła. Ponoć została zamordowana podczas snu przez swojego kochanka, który chciał przejąć jej majątek. Teraz jej duch nie może zaznać spokoju i cały czas straszy w domu. Oczywiście to tylko mit, sprawdziłyśmy to z Samarą. Rzuciła zaklęcie, które miało ujawnić wszystkie duchy zamieszkujące dom. Nic się nie pokazało, więc uznałyśmy, że dorośli czasem bardziej przesądni niż my.
Włączyłam właśnie swoją ulubioną piosenkę BVB, Lost It All. Zakochałam się w niej od pierwszego brzmienia. Tak jak w całym zespole i wszystkich ich kawałkach.
Gdy byłam w połowie drogi, usłyszałam ciche dudnienie. Nic nie było widać, więc uznałam że mi się przesłyszało. Ale nie, po kilku chwilach zobaczyłam biegnącą postać. Od razu poznałam, że to Aidan. Biegł w moją stronę, szeroko się uśmiechając.
- Annie - był zdziwiony, że mnie tu zobaczył.
- Heej - odpowiedziałam przeciągle, starając się na niego nie gapić. Miał na sobie obcisłą koszulkę bez ramion, widać było muskularne ręcę i "kaloryfer" na brzuchu. A do tego był cały spocony. Włosy miał poczochrane, w nieładzie, ale wyglądał bosko. Ale w końcu się opanowałam - A ty, co tu robisz? W końcu ja mieszkam bliżej.
- Biegam. Muszę poprawić kondycję i formę, a przy okazji poznaję okolicę. A ty?
- Szłam właśnie na spacer, pomyśleć i posłuchać muzyki.
- Mhm... co tam u ciebie?
- Dobrze, nawet, jestem trochę zmęczona, ale da się wytrzymać.
- Jutro piątek, ostatni dzień przed weekendem. Wytrzymasz.
Teraz, albo nigdy, pomyślałam.
- Aidan, chciałam cię zapytać, czy nie.. no może byś... - odetchnęłam i zaczęłam ponownie, wolniej - Chciałam zapytać, czy nie poszedłby ze mną na bal Sami, jako osoba towarzysząca.
- Chętnie, ale... chyba będę musiał założyć garnitur...
- Smoking.
- No nie wiem, to nie dla mnie. Nie lubię nosić takich ubrań.
- Spoko. Rozumiem. Pójdę sama
- Założę smoking tylko ten jeden raz. Mój brat też chyba idzie, pomoże mi go dobrać.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że umiesz tańczyć walca?
- To akurat umiem. Zaskoczył mnie.
- Nie nosisz garniturów, ale umiesz tańczyć walca?
- Tak, kiedyś musiałem się nauczyć. Na ślub przyjaciela.
-Aaa... masz chyba starszych przyjaciół, skoro już są po ślubie.
- Tak, David jest starszy o 8 lat ode mnie. Ale jest moim jedynym przyjacielem, który się ode mnie nie odsunął...
- A dlaczego to miałby tak postąpić?
- Nieważne. O której zaczyna się bal Samary?
- O 10.00.
- Będę około 9.45. Do zobaczenia w sobotę.
- A jutro nie będzie cię w szkole?
- Nie, muszę wyjechać. Cześć
Pobiegł dalej, a ja stałam tam jeszcze chwilkę, a potem uszczęśliwiona, że już mam za sobą zapraszanie poszłam ścieżką na zachód. Bardzo ucieszyło mnie to, że Aidan się zgodził. Już wyobrażałam sobie go, w smokingu, tańczącego walca, niczym anioł. Piękny i seksowny. Mmm... rozmarzyłam się. Zostawało mi tylko kupno pięknej sukienki. Mam nadzieję, że znajdę coś odpowiedniego. Nie nosiłam sukienek, ale Samara mi pomoże, znajdę dla siebie coś bajecznego. Ten bal będzie cudowny.
***
- Annie, pośpiesz się - krzyknęła mama - Pani Crosschess nie będzie czekać na ciebie wieczność.
- Juuż, już lecę.
Złapałam torbę i portfel i zbiegłam ze schodów.
- Kup coś pięknego, żebym nie musiała się za ciebie jutro wstydzić - powiedziała mama, dając mi jeszcze trochę gotówki. Wepchnęłam ją do portfel i wyszłam na dwój. Było ciepło i słonecznie, ale jednak chłodniej niż wczoraj.
- Siemkaa - powiedziała Sami, gdy wsiadłam.
- Hej - pocałowałam ją w policzek - Dzień dobry pani Crosschess
- Cześć Annie. Zapnij pasy, przed nami kawałek drogi.
Centrum handlowe, do którego miałyśmy jechać mieściło się na końcu Eartheid. Było największe i jedyne w okolicy. Było tam dosłownie wszystko, od AGD, RTV, po ubrania, meble, rośliny,kosmetyki, sklep zoologiczny i liczne sklepy z artykułami spożywczymi.
Nas interesowały ubrania. Od razu skierowałyśmy się do działu przeznaczonego na sklepy z ciuchami i butami.
Samara była tu już, więc na początku musiałyśmy sprawdzić sklep z sukienką, którą wcześniej chciała.
- Dzień dobry - powiedziała sprzedawczyni, gdy weszłyśmy - w czym mogę służyć?
- Moja córka zamawiała tutaj sukienkę, na nazwisko Crosschess - powiedziała mama Sami
- Ach tak... jest już gotowa. Proszę za mną.
Poszłyśmy do pokoju, całego różowego, ale na swój sposób przytulnego, który służył chyba za przebieralnię. Na jego środku stał manekin, a na nim najpiękniejsza sukienka, jaką w życiu widziałam. Była
Suknia Sami
zielono-biała, spódnica zrobiona była z szyfonu, zielonego i białego, a gorset, złączony paskiem mienił się różnymi odcieniami zieleni. Była idealna. Po prostu. Samara, gdy ją zobaczyła, wydała z siebie głośny okrzyk i zaczęła piszczeć i skakać.
- Jest piękna. Cudowna. Bajeczna. Patrzyłam, jak Samara cieszy się, trochę jej zazdrościłam tej sukienki, ale radość przewyższyła. Cieszyłam się jej szczęściem. Ja też będę miała bal, niedługo, całkiem niedługo.
- Proszę przymierzyć - powiedziała sprzedawczyni do Sami. Czekałyśmy razem z panią Crosschess na powrót dziewczyny.
- Annie, a ty jaką sukienkę masz zamiar kupić?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno będzie niebieska. Mama Samary uśmiechnęła się do mnie, ale zaraz odwróciła głowę, bo właśnie szła moja przyjaciółka. Wyglądała jak księżniczka z bajki, suknia leżała idealnie, gorset opinał szczupłą sylwetkę Sami, a  szyfon spływał swobodnie wzdłuż ciała w kilkunastu falbanach. Przy ruchu diamenciki na przodzie sukienki połyskiwały i mieniły się różnymi kolorami. Sam zakręciła się przed nami.
- Uwielbiam tą sukienkę. Nigdy jej nie zdejmę.
- Nie gadaj, tylko marsz do przebieralni. Musisz jeszcze kupić buty i biżuterię. I nie zapominaj o Annie, ona też potrzebuje sukienki.
- Racja. Za moment wracam
Kilka minut później przyszła z wielką torbą.
- Daj, zaniosę ją do samochodu, a wy idźcie po buty. Nie czekajcie na mnie, pójdę na kawę.
- Dobra. Chodź Annie - powiedziała do mnie i pociągnęła za rękę. Szłyśmy wzduż alei, przy której stały sklepy, ale jakoś żadna sukienka nie wpadła mi w oko. Albo za krótka, albo za długa. Inna byłaby dobra gdyby nie dekolt na plecach, który sięgał prawie kolan. No przesadziłam, ale był na serio spory. W końcu doszłyśmy do ostatniego sklepu. Od razu zwróciłam uwagę na sukienkę, prostą, długą, błękitną. Pasowałaby do butów, które widziałam w pierwszym sklepie z obuwiem.
Sukienka Annie
- Wejdźmy tu - powiedziałam do Sami
Od razu podeszłam do kasy i powiedziałam
- Chciałabym przymierzyć sukienkę z wystawy. Tą długą, jasnoniebieską.
- Oczywiście. Zaraz ją zdejmę dla pani. Proszę poczekać w przymierzalni.
Nie miałam pojęcia, jak to jest nosić sukienkę, nigdy żadnej nie zakładałam. Miałam pewne trudności z zapięciem zamka na plecach, ale w końcu się udało i wyszłam do Sami.
- Wow. Annie. Wyglądasz pięknie. Ta sukienka idealnie do ciebie pasuje. Tylko musimy ci zakręcić włosy. I dać kolczyki, trochę ozdób na szyję i będzie cudo.
- Tak myślisz? Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Suknia była prosta i to właśnie mi się w niej spodobało. Nie dorówna oczywiście tej Samary, ale też nie zniknie w tłumie - Wezmę ją - zwróciłam się do sprzedawczyni.
- Proszę bardzo, zaraz wypiszę rachunek i ją zapakuję.
Czekałam, aż moja sukienka zostanie przygotowana. Sami tymczasem poszła kupić buty, a potem miałyśmy razem wrócić do moich butów.
Dziesięć minut później zaniosłyśmy nasze zdobycze do samochodu i poszłyśmy na lody. W małej kawiarence na początku budynku znalazłyśmy mamę Sami, która czytała właśnie książkę.
- Posiedzę jeszcze, gdybyście czegoś potrzebowały, znajdziecie mnie tutaj.
- Okey, idziemy do drogerii, muszę kupić błyszczyk i eyeliner, a potem, przy okazji wstąpimy do ksiegarnii. W pół godziny powinniśmy się wyrobić.
- Będę czekać.
Księgarnia była wcześniej niż sklepy z kosmetykami, więc tam poszłyśmy najpierw. Nie potrzebowałam na razie żadnej książki, ale Sami kupiła sobie "Upadłych". Twierdziła, że to niesamowita książka i musi ją przeczytać. Ja na razie nie miałam na to czasu.
Przez resztę zakupów chodziłyśmy, wybierałyśmy i kupowałyśmy. Zostało nam jeszcze trochę czasu, więc poszłam i kupiłam sobie czarne rurki, przetarte, spodobały mi się, i nie były drogie. Sami miała już dość, ni kupiła nic więcej. Do samochód doszłyśmy za dwadzieścia siedemnasta. Powoli się już ściemniało. Gdy jechałyśmy, gapiłam się na mijane przy drodze światła i myślałam, jak to jutro będzie. Nigdy nie byłam na takim balu, więc chyba oczywiste, że miałam tremę. Ale dam radę. Przynajmniej będę wiedziała, co czeka mnie na moim balu, pomyślałam. Ale Sami ma piękną suknię. Myślę, że na swój bal znajdę równie bajeczną kreację. I że spodoba się Aidanowi...

sobota, 1 marca 2014

Rozdział VII

- Więc, jak się czujesz? - zapytał Aidan. Właśnie wychodziliśmy z lasu. Ulżyło mi trochę, nie poznawałam siebie, nie wiedziałam, czemu boję się tak uwielbianego dotąd lasu, ale nic nie mogłam poradzić na fakt, że cieszę się, że już tam nie jestem.
- A chodzi ci o moją nogę czy o psychikę?
- I to i to - odparł
- Z nogą już wszystko w porządku, nie boli, ale z tym drugim nie do końca. Nadal nie mogę uwierzyć, że Melanie jest tak podła i wredna, żeby posunąć się do tego. Nigdy mnie nie lubiła, ale teraz to już przesada.
- Zgadzam się z tobą. Jest zła. Ale wytrzymasz to, jesteś silna - uśmiechnął się - A poza tym masz Sami.
- Dzięki - też się uśmiechnęłam - Dzisiaj jej nie będzie, ma próby do obrzedu na siedemnaste urodziny.
- Ach, ja też przez to przechodziłem. Oczywiście nasze obrzedy się różnią, ale i tak są strasznie nudne.
- Moje dopiero za kilka tygodni, ale niedługo też rozpoczną mi się przygotowania. I wreszcie będę miała to za sobą. Ale chyba nie jest aż tak nudno, że nie da sie wytrzymać. A potem jest bal.
- Przekonasz się. A teraz chodźmy,  jak będziesz szła tak wolno, to się spóźnimy.
Rzeczywiście, była już za dwadzieścia pięć dziewiąta, więc zdążymy na ostatnią chwilę. Przyspieszyliśmy. Byłam mistrzynią w spóźnianiu się. Chociaż raz jednak mogłam zdążyć na czas na lekcje.
- Może opowiesz mi coś o sobie, nie znam cię prawie wcale. Wiem tylko, że masz brata, mieszkasz z wujem, pochodzisz z Soren i jeździsz na motorze. A skoro jesteśmy "przyjaciółmi", może powiesz mi coś więcej.
- A tyle nie wystarczy? - zapytał
- Nie dla mnie.
- No dobrze, co chcesz wiedzieć?
- Gdzie są twoi rodzice?
- Umarli, gdy byłem mały. Matka zmarłą przy narodzinach Ethana a ojciec kilka lat po niej. Nie mógł wytrzymać bez, musiał wychowywać nas samemu, nie dawał rady. Popełnił samobójstwo.
- Samobójstwo? Jak?
 - Otruł się tojadem - wyszeptał - To jedyny skuteczny sposób.
- Przykro mi, naprawdę. Nie chciałam zrobić ci przykrości.
- Nic się nie stało, prawie go nie pamiętam. Od lat moją rodziną są tylko Ethan i wuj Gerard. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Hmm... dlaczego na początku mnie nie lubiłeś?
 - Już mówiłem, nie nie lubiłem cię. Po prostu starałem się ciebie ochronić.
- Przed kim? - zdziwiłam się
- Raczej przed czym - odpowiedział - Teraz nie mogę ci powiedzieć, ale dowiesz się, i to już niedługo. Wszystko się wyjaśni.
- A skąd ta zmiana? Na początku mnie niena.... nie zbyt lubiłeś. A teraz co, chcesz, żebyśmy zostali przyjaciółmi?
- Mamy mało czasu.
- Ale na co? Nie rozumiem cię.
- Gdy się wszystkiego dowiesz, znienawidzisz mnie.
- Ale dlaczego? Co zrobiłeś?
- Nie mogę więcej powiedzieć. I tak za dużo już wiesz.
- Dobra, nie wiem, co o tym myśleć... - przerwałam, bo doszliśmy do szkoły. Pierwsza lekcja to rysunki. Pan Slanden daje nam czasem wolną rękę, możemy narysować co chcemy, w ramach rozsądku oczywiście. Może dzisiaj będzie miał dobry humor i da nam porysować, co chcemy?
- Chodz, za trzy minuty zaczyna się lekcja - powiedział Aidan - Mogę usiąść z tobą?
- Jasne, a mogę jeszcze o coś zaptyać?
- O co? Pytaj.
- Ta karteczka z przepowiednią, dlaczego ją napisałeś?
- Wszystkiego się dowiesz.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie byłam zbytnio cieprliwa. Zamierzałam wypytać Aidana o wszystko, czego nie rozumiałam, ale na dwa najważniejsze pytania nie odpowiedział tak, jak się spodziewałam. Straciłam chęci do dalszej rozmowy. I brakowało mi Sami, ona widziałaby, co zrobić.
Pan Slanden zadał nam dzisiaj konkretny temat, mieliśmy narysować swój sen. Wiedziałam oczywiście, co narysować. Miałam zazwyczaj tylko jeden koszmar, który znałam aż za dobrze. Pod koniec lekcji nauczyciel będzie ocieniał nasze prace. Zerknęłam na Aidana. Szkicował jezioro u podnóża jakiejś góry, a na nim małą łódkę i siedzące w nim dwie osoby. Umiał nawet rysować, ale trochę nie wyszedł mu mężczyzna.
- Daj powiedziałam, zerkając na ołówek. Podał mi go zdezorientowany - Tutaj zrób cieńszą linię, o tak. Starłam głowę i tors mężczyzny i zaczęłam od nowa szkicować. Gdy byłam zajęta rysowaniem, Aidan spojrzał na mnie, pochyloną nad jego kartką. Ale nie patrzył tak jak do tej pory. W jego spojrzeniu było ukryte jakieś głębokie uczucie, patrzył na mnie tak intensywnie, jakby oceniał, czy będę w stanie coś zrobić, czy nie. Odchrząknęłam i oddałam mu ołówek.
- Teraz lepiej - powiedziałam. Nic nie odpowiedział. Spojrzałam mu w oczy. Spojrzał na moje usta i powoli, bardzo powoli podniósł rękę, głaskając mnie nią po policzku. Gdy dotknął mojej skóry, poczułam, jakby poraził mnie prąd. Szybko odsunęłam się w wlepiłam wzrok w swoją kartkę. Co to było? Dlaczego to zrobił? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania.
- Przepraszam - powiedział - Nie chciałem cię przestraszyć. Po prostu nie mogłem się powstrzymać, gdy byłaś tak blisko mnie... przepraszam
- Nie szkodzi - powiedziałam cicho. Tylko tyle zdołałam powiedzieć. Byłam po prostu w szoku. Jeszcze żaden chłopak tak na mnie nie patrzył. A już na pewno nie głaskał po policzku! Faceci robią tak tylko, gdy dziewczyna im się podoba.... O Boże. To nie możliwe. Nie, przecież ja nie mogę się mu podobać. Nawet mnie nie zna, a chyba nie jest typem facet, który zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Poza tym jeszcze jeszcze tydzień temu chciał mnie przejechać motorem, a teraz?
- Gniewasz się? - zapytał. Musiałam chyba zbyt długo milczeć, bo patrzył na mnie ze smutnym wyrazem twarzy.
- Nie - odpowiedziałam, siląc się na normalny ton - po prostu się zamyśliłam.
- Proszę, nie pytaj o to. Zapomnij, co zrobiłem. Proszę.
- Nie będę pytać, ale na pewno nie zapomnę. Owszem, jestem zdziwiona i trochę zdezorientowana w sytuacji, ale zachowam pytania dla siebie.
- Dziękuję - uśmiechnął się.
Zabrzmiał gong. Następne były zaklęcia, ale chodzili na nie przeważnie czarownicy, więc ja i Aidan mieliśmy godzinę wolną.
- Musze iść do Wielkiej Biblioteki, poszukać kilku książek. Idziesz ze mną?
- Tak, też się za czymś rozejrzę.
- Lubisz czytać?
- Nie, nie za bardzo, ale muszę się czegoś dowiedzieć.
- Ach.. no dobra, to co robisz, gdy nie czytasz?
- Słucham muzyki.
- O! Jakiej?
- Głównie to rocka i metalu, ale lubię też country rock.
- Żartujesz? - krzyknęłam i wyszczerzyłam zęby - Ja też słucham rocka i  metalu. Muzyka to mój świat.
- Ulubiony zespół?
- Black Veil Brides. Uwielbiam ich piosenki, są takie... prawdziwe, ich przekaz jest naprawdę dobry, mówią o życiu, miłości, po prostu ich kocham - odpowiedziałam. Tak, BvB to zdecydowanie mój ulubiony zespół. Mogę ich słuchać godzinami i nie znudzą mi się, tylko jeszcze bardziej ich lubię - A twój?
- Bring Me The Horizon.
- Tak, też mają dobre kawałki, słyszałam " Go To Hell, For Heaven's Sake", " Shadow Moses" i "Can You Feel My Heart".
Aidan tylko się uśmiechnął. Ciekawiło mnie, co jeszcze lubi robić, wrócił mi dobry humor, gdy zaczęliśmy rozmawiać o muzyce, więc chciałam podjąć temat jego zainteresowań.
- Co jeszcze lubisz robić, oprócz słuchania muzyki?
- Powiem Ci, ale najpierw chodź, pokażę ci pewną książkę, którą dał mi tata przed śmiercią. Powiedział, że to była ulubiona książka mamy, czytała ją zawsze, gdy się smuciła i gdy była szczęśliwa.
Zaprowadził mnie do ostatniego rzędu, gdzie stały najstarsze książki i  wyjął bardzo poniszczoną, zasłużoną
książkę. Nie była gruba, ale widać było, że czytano ją wiele razy. Wzięłam ją od chłopaka i spojrzałam na okładkę.
- " Mały Książę" - Antoine de Saint-Exupéry. Słyszałam o tej książce, ale nie miałam przyjemności jej przeczytać, nie czytałam książek o takiej tematyce. Myślałam, ze to książka dla dzieci, ale ci, co ją czytali  twierdzili, że jest ona bardzo poważna i nie łatwo ją zrozumieć. Może po nią sięgnę, gdy będę miała czas. Na razie ściągnęłam na laptop ponad 40 książek, więc nuda mi nie grozi.
- Tak, jest piękna. Znam ją na pamięć, to jedyna rzecz, która przypomina mi mamę.
Uśmiechnęłam się do niego. Znów było mi go żal. Ja nie wyobrażałam sobie życia bez mojej mamy, ani bez taty. Nigdy nawet nie myślałam o tym, że mogłoby ich nie być. A tymczasem on ma tylko brata i wuja, sam musiał radzić sobie, gdy był mały, i jeszcze opiekował się bratem. Położyłam rękę na jego ramieniu. Zamknął oczy i kilka razy głęboko westchnął. Widziałam wyraźnie, że pomimo upływu lat, nadal mu ich brakuje.
Nagle naszło mnie ogromne pragnienie, żeby go przytulić. Cierpiał, mogłam go w ten sposób pocieszyć, ale to nie był jedyny sposób. Od momentu, gdy dotknął mojego policzka i spojrzał na mnie z takim uczuciem, coś we mnie pękło. Zmienił się mój stosunek do niego, nie rozumiałam swoich uczuć. Nie chciałam się w nim zakochać, znałam go tylko tydzień, ale to uczucie było ode mnie silniejsze. Patrzyłam, jak odkłada książkę na półkę, patrzyłam na jego piękną, przystojną twarz, umięśnione ręce i tors, i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Odwrócił się i powiedział:
- Więc jakich książek szukasz?
- Co? - zapytałam powoli, nadal się na niego gapiąc.
- Zapytałem, jakich książek szukasz.
Książek, szukam książek... musiałam poukładać sobie to co powiedział, bo nie zrozumiałam na początku o co mu chodzi. Zatraciłam się zupełnie w jego spojrzeniu...i na śmieć zapomniałam po co tu przyszłam!
- Ach... tak, miałam poszukać czegoś o Czarnym Wilku i Bestiach z Północy. Przepowiednię znam, ale jej nie rozumiem. Ty też ją znasz i na dodatek rozumiesz, ale nie chcesz mi powiedzieć, więc co mam zrobić. Jestem ciekawa, a nie lubię czekać, aż " wszystkiego się dowiem" więc jedynym sposobem są książki. W Internecie nie ma sprawdzonych informacji, ale księgi są wiarygodnym źródłem.
Gdy to powiedziałam, Aidan zamarł. Nie rozumiałam, dlaczego przeraziło go to, że chcę poszukać informacji o tej legendzie.
- Przecież to tylko legendy, nikt w nie nie wierzy. Nie warto sobie zaprzątać nimi głowy. Rano chciałaś dowiedzieć się więcej o mnie, więc teraz masz okazje.
Powiedział to tak szybko, że nawet nie zdążyłam mrugnąć okiem. Może ponosiła mnie wyobraźnia, ale czułam, że nie chce, abym czytała o tych legendach. Dlatego tym bardziej powinnam je przeczytać. Jego zachowanie było naprawdę dziwne, ale nie pozostało mi nic innego, jak dać za wygraną. Dowiem się, co takiego jest w tych księgach, że przede mną to ukrywa. Przyjdę tu i je przeczytam. Ale bez niego.
- No okey, może powiedz mi co jeszcze lubisz, oprócz słuchania muzyki?
Przez resztę dnia opowiadał mi o swoich zainteresowaniach. Słuchałam uważnie, nie chcąc nic przeoczyć. Dowiedziałam się, że gra w Lacrosse, dostał się do Eagle Eartheid, naszej drużyny. Gdy jeszcze mieszkał w Soren, ćwiczył strzelanie z łuku. Ciekawe, dlaczego akurat to, czy na świecie brakuje innych zajęć? Ale cóż, każdy lubi coś innego. Tłumaczył, że to nie do obrony, ale dla przyjemności. Taki sport. Lubił też jeździć na motorze, co już wiedziałam, a także chodzić po lesie w nocy. Zainteresowałam się tym, poprosiłam więc, żeby mi o tym opowiedział. W Soren mieszkali w wielkim, niebezpiecznym lesie, ale on znał go na wylot. Chodził po nim, bo był to jego dom, uwielbiał lasy(tak jak ja) więc czył się tam bardzo dobrze. Gdy go słuchałam, pomyślałam, że naprawdę możemy zostać dobrymi przyjaciółmi. Mielibyśmy o czym rozmawiać, a dla niego byłam skłonna zapomnieć o tym feralnym pierwszym tygodniu naszej znajomości.
Gdy po lekcjach wychodziliśmy ze szkoły, powiedziałam:
- Wiesz, pomyślałam sobie, że naprawdę cię polubiłam. Nasza znajomość nie zaczęła się dobrze, ale zapomnijmy o tym tygodniu i zacznijmy od nowa.
Chyba się zgodził, bo wyciągnął do mnie rękę i powiedział:
- Cześć jestem Aidan - powiedział z uśmiechem - Miło mi cię poznać.
- Annabelle, ale możesz mi mówić Annie. Mi również jest miło.
I tak poznaliśmy się po raz drugi. Cieszyłam się, że mu się to spodobało, ale zasmuciłam się, do musieliśmy się już pożegnać i iść do domów. Nie chciałam się z nim rozstawać, tak dobrze mi było w jego towarzystwie. I co najlepsze, podobał mi się. I to nie jako przyjaciel. Jako chłopak. Musiałam bezzwłocznie poinformwać o tym Sami. Ale chyba nie dzisiaj. Będzie bardzo zmęczona po przygotowaniach, zabierają dużo mocy i energii. Ale muszę się komuś wygadać, bo zaraz nie wytrzymam. Albo zacznę pisać pamiętnik, tak jak Samara. Ale chyba brakłoby  mi kartek, tyle się teraz dzieje, nie zdążyłabym nawet wszystkiego opisać. Chyba jednak do niej zadzwonię. Ale nie teraz, wieczorem.
Gdy szłam przez las, rozmyślałam, jak opowiedzieć wszystko Sami. I chciałam też poukładać sobie w głowie sprawę z Aidanem. Nie miałam wątpliwości, że coś do niego czuję, ale nie znałam dobrze tego uczucia, było dla mnie nowe. Może dlatego, że nigdy nie byłam zakochana...